| ||
Autor: Justine Mol.
Zanim zostałam mamą nie miałam wątpliwości jak należy wychowywać dzieci. Będę konsekwetna – jak coś powiem, nie ma odwołania, mówiłam sobie. Nie pozwolę na żadne manipulacje, rzucanie się z krzykiem na ziemię. Dziecko musi się nauczyć szacunku dla rodziców, musi zrozumieć co dobre i co złe, myślałam. A kary i nagrody to najlepsza i najskuteczniejsza droga, żeby „wyrosło na ludzi”.
Potem zostałam rodzicem i przekonałam się jakim placem boju potrafi być ten „idylliczny” czas. Rozwiązania sytuacji, z którymi się spotykałam, wcale nie były takie oczywiste. A płynące zewsząd dobre rady tylko pogłębiały moje wątpliwości. Nie miałam ochoty na siłę ubierać rano mojego trzylatka i słuchać jego płaczu przez całą drogę do przedszkola. Nie chciałam, żeby się bał mnie i kary, którą mogę mu wymierzyć. Podobnie jak nie chciałam, żeby jedynym powodem, dla którego posprząta swój pokój był batonik, który za to dostanie.
Ale jak sobie poradzić bez kar i nagród? Jakie narzędzia mamy jako rodzice? Czy bez nich nie pozostanie nam jedynie bezradność? Czy to nie droga do wychowania małych tyranów, którzy nie liczą się z nikim i niczym?
Książka „Dorastanie w zaufaniu” przypomniała mi, że pomiędzy autorytarnym podejściem do wychowania, a uległością wobec własnych dzieci istnieje jeszcze jedna stacja pośrednia. W tym podejściu, opartym na szacunku do siebie i do dziecka, nie ma wygranych i przegranych. Jest za to miejsce na autentyczny kontakt i głębokie zrozumienie pomiędzy dwojgiem ludzi, dorosłym i dzieckiem. Justine Mol mówi o tym w prosty sposób, z wykorzystaniem barwnych przykładów. Uchwycą sedno bez zbędnych słów.
Dzieci rodzą się z ciekawością świata, chęcią uczenia się i zaspokajania oczekiwań rodziców. Jako dorośli możemy rozwijać te wrodzone skłonności, będąc dla dzieci wzorem zachowań, które chcemy u nich widzieć. Kary i nagrody zabijają wewnętrzną motywację dzieci, uczą je rywalizacji, zostawiają w poczuciu winy i wstydu. Jednocześnie ważne jest budowanie u dzieci samodyscypliny, żeby ich życie nie zamieniło się w chaos. „Istnieje różnica pomiędzy zmuszaniem ludzi do robienia tego, czego od nich oczekuję, a komunikowaniem moich wartości i pragnień”, zaznacza autorka. Jeśli potrzeby dzieci stawiamy na równi ze swoimi, dzieci nie przejmują kontroli. Kiedy potrafimy zatroszczyć się o siebie i jasno komunikować czego chcemy, wtedy mamy energię, żeby przyjrzeć się co kryje się za nielubianymi zachowaniami naszych dzieci. A to pozwala zbudować relację opartą na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa.
„Dorastanie w zaufaniu” czytałam wielokrotnie. Miałam ochotę wycisnąć tę książkę jak cytrynę, do ostatniej kropli. Pokazała mi zupełnie nową perspektywę w patrzeniu na relacje z dziećmi. Kazała się zastanowić nad moimi przekonaniami i założeniami. Zainspirowała do wypróbowania alternatyw kar i nagród, do poszukiwania własnej drogi. Jednocześnie dała mi nadzieję na więcej harmonii i radości w kontakcie z moimi bliskimi.
Wydawnictwo: Fundacja Świadomego Rozwoju, 2013.
|
wtorek, 25 listopada 2014
Polecamy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz