PLUSZOWY MIŚ

środa, 22 października 2014

Naprawdę warto wiedzieć..........

     

Czy szkoła może czegoś nauczyć?
Prysznic emocji

Mamy dziś coraz więcej nauczycieli „przerabiaczy materiału”. Takie osoby nie pracują dla dzieci, ale dla ministerstwa.
Nicole Waring/Getty Images
Mamy dziś coraz więcej nauczycieli „przerabiaczy materiału”. Takie osoby nie pracują dla dzieci, ale dla ministerstwa.
Gerald Hüther – profesor neurobiologii na Uniwersytecie w Getyndze.
Imago Stock&People/Forum
Gerald Hüther – profesor neurobiologii na Uniwersytecie w Getyndze.

CZYTAJ TAKŻE

Jaką rolę odgrywa w tym kontekście szkoła?
Szkoła jest instytucją wprowadzającą dzieci w tę egoistyczną ideologię i tworzącą fundament dla społeczeństwa opartego na rywalizacji. Dzieci nie mają potrzeby rywalizacji. Wprost przeciwnie. Potrzebują ciepła, poczucia bezpieczeństwa i trwałych więzi z innymi ludźmi. Chcą, by dorośli zauważali ich potrzeby i dokonania. Niestety, te podstawowe potrzeby często nie są zaspokajane. Gdy dorastając, dzieci nie dostają tego, czego naprawdę potrzebują, znajdują sobie różnego typu substytuty. Mogą to być zakupy, komputer, Facebook, narkotyki, kariera, pieniądze czy władza. Szczęśliwi ludzie nie wpadają w uzależnienia.
Żeby kapitalistyczny, oparty na ciągłym wzroście konsumpcji system mógł się rozwijać, potrzebuje jak najwięcej nieszczęśliwych ludzi, którzy, nie mogąc zaspokoić swoich prawdziwych potrzeb, szukają substytutów. Najlepszymi klientami są ludzie nieszczęśliwi. Nabywca najszybszego modelu Porsche pokazuje, że w jego życiu brakuje czegoś ważnego. Wychowując dzieci w taki sposób, by czuły się słabe, czynimy je podatnymi na wszelkiego rodzaju manipulacje. Słabymi i nieszczęśliwymi ludźmi można łatwo manipulować.
Manfred Spitzer, autor książki „Cyfrowa demencja”, ostrzega przed skutkami intensywnego korzystania z komputerów przez dzieci. 
Nie widzę żadnego problemu w tym, że dorośli czy dzieci używają komputerów jako narzędzi do tworzenia czegoś lub do rozwiązywania problemów. Za pomocą komputerów można robić wiele wspaniałych rzeczy. Ale komputery można również wykorzystywać do zaspokajania potrzeb i pragnień, czyli jako instrumenty regulowania nastroju. Jeśli niemieccy uczniowie siadają po szkole do komputerów, aby odreagować stres – a to pokazują badania – wtedy pojawia się niebezpieczeństwo uzależnienia. Jeśli ktoś nie radzi sobie z własnymi nastrojami i aby poprawić sobie nastrój lub zapełnić pustkę, sięga po nowe technologie, to zaczynają one odgrywać taką samą rolę jak narkotyki.
Dwa lata temu powstała w Berlinie inicjatywa „Budząca się szkoła”. Czy uważa pan, że jest to realna szansa na zmianę obecnego modelu edukacji?
Próby odgórnego zmieniania szkół nie powiodły się, bo niemieccy politycy nie rozumieją istniejących problemów. Doszliśmy do wniosku, że musi to być proces oddolny, takie pospolite ruszenie, coś na kształt polskiej Solidarności. „Budząca się szkoła” to próba połączenia sił, skupienia wielu lokalnych inicjatyw i nadania im instytucjonalnej formy. Chcemy stworzyć sieć dobrych szkół i pokazać, że mogą funkcjonować zupełnie inaczej. Uwalniając uczniowską autonomię, można naprawdę dużo zmienić. No i razem łatwiej można przeciwstawić się wytycznym płynącym z ministerstw edukacji poszczególnych landów.
A na metodycznych seminariach studenci wciąż jeszcze uczeni są pisania scenariuszy lekcji, w których co do minuty rozpisują, co uczniowie powinni mówić i robić. Czy jest to dobre przygotowanie do zawodu?
Uważam, że przyczyn braku rozwoju szkół i nowych koncepcji nauczania należy szukać na wyższych uczelniach. Nauczyciele od 20–30 lat wciąż kształceni są w taki sam archaiczny sposób. Studenci powinni wiedzieć, że wiedzy nikomu nie można przekazać. Muszą nauczyć się, jak zapraszać uczniów do nauki, jak ich inspirować. Żeby to umieć, najpierw sami muszą nauczyć się samodzielności. Jeśli na studiach siedzą na wykładach, słuchając profesorów, i zdają egzaminy w formie testów, to trudno oczekiwać, że gdy sami pójdą do szkoły, będą uczyć inaczej. Nie można zmienić szkół bez gruntownej zmiany systemu kształcenia nauczycieli.
rozmawiała Marzena Żylińska
Temu jak wirtualny, komputerowy świat wpływa na dzieci i dorosłych poświęcony jest najnowszy Poradnik Psychologiczny POLITYKI „Ja My Oni”.
Gerald Hüther jest profesorem neurobiologii w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu w Getyndze. Autor licznych artykułów i książek naukowych i popularnonaukowych. W maju br. ukazała się w Polsce jego książka „Wszystkie dzieci są zdolne” (napisana wspólnie z Uli Hauserem). W połowie października Gerald Hüther będzie gościem konferencji organizowanych w Bydgoszczy, Płocku i Warszawie, a także weźmie udział w pokazach filmu „Alfabet”, który powstał przy jego współudziale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz