Dla mnie przemoc przez większość mojego życia miała mniej więcej podobne oblicze. Obok przemocy fizycznej rozpoznawałam także seksualną i psychiczną w postaci zastraszania, grożenia, szantażowania. Odkąd jednak bliskie stało mi się Porozumienie bez Przemocy, przemoc nabrała także innego znaczenia.

„Jeden klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”

Zatrważa mnie fakt, iż mimo rosnącej świadomości, mimo prawnego zakazu stosowania bicia,  wielu rodziców nadal wybiera klapsy jako skuteczny środek wychowawczy. Jedni robią to z całym ideologicznym przekonaniem, uważając, że przemoc stanowi fundament odpowiedzialnego rodzicielstwa, a jej destrukcyjny wpływ na psychikę dziecka niema dla nich najmniejszego znaczenia. Druga grupę stanowią rodzice, którzy chcą mieć władzę nad swoimi dziećmi. Bardziej niż bliskość i zaufanie w relacji cenią sobie karność i posłuszeństwo czy święty spokój. To są ci dorośli, którzy dziś mówią: „Ja nieraz dostałem w tyłek i wyszedłem na ludzi” i „Jeden klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”.
Czyżby? Mam wątpliwość, bo gdyby faktycznie nie przyniósł on żadnych skutków, to dziś być może ci rodzice w relacji ze swoimi dziećmi szukaliby innych strategii na wyznaczanie granic, okazywanie szacunku, budowanie współpracy. Nie chodzi tu jedynie o proste, choć dramatyczne przełożenie ”przemoc rodzi przemoc”, które często dostrzegam. Chodzi też o zwalnianie się z odpowiedzialności, przerzucanie jej na własnych rodziców, bo tak nas wychowali, stres i problemy, bo tyle ich w życiu, czy wreszcie na samo dziecko, bo takie uparte, przekorne i niegrzeczne.

Zachowania przemocowe

Ale jest coś, co przeraża mnie jeszcze bardziej – cały zestaw przemocowych zachowań, których rodzice nie są świadomi, bo nie są sztandarowymi przejawami przemocy fizycznej czy psychicznej. A skoro nie są świadomi, to nie mogą ich wyeliminować ze swojej relacji z dzieckiem.
Mało dbam o to, że niejeden pomyśli czy powie:
- No, ale bez przesady, to już nic dziecku nie można powiedzieć?
- Chyba trochę przesadzasz, albo
-  Jesteś przewrażliwiona.
Do zachowań będących pewną formą przemocy, zgodnie z Porozumieniem bez Przemocy, zaliczamy między innymi:
  • nagrody i kary,
  • krytykowanie i etykietowanie,
  • porównywanie,
  • zawstydzanie i poniżanie,
  • wywoływanie poczucia winy,
  • krzyczenie i straszenie,
  • nadmierne kontrolowanie,
  • ignorowanie i izolowanie.

Dlaczego te działania mają charakter przemocowy?

Wśród wielu definicji przemocy natrafiłam na taką, która mówi, że przemocą można nazwać wszelkie akty naruszające wolność człowieka, przyczyniające się do jego fizycznej lub psychicznej szkody. Te wymienione powyżej, stosowane regularnie, zrywają więź rodzica i dziecka, naruszają bezpieczeństwo relacji i bezwarunkowej miłości. Jakie szkody mogą ponieść dorośli, którzy w dzieciństwie doświadczają wyżej wymienionych aktów?
  • Nagradzane i karane dzieci – to zewnątrzsterowni dorośli, pozbawieni wewnętrznej motywacji. Do życia podchodzą z konsumpcyjnym nastawieniem – robią to, co im się opłaca, a nie to, co warto. Jednocześnie wyrastają na egocentryków o zakłóconej percepcji etycznej. Badacze odkryli, iż kary i nagrody, łącznie z chwaleniem, mówią dziecku wyłącznie o konsekwencjach jego zachowania w odniesieniu do niego samego. W dziecku uruchamia się myślenie: „Czego rodzice ode mnie chcą, żebym zrobił i co się stanie, jeśli tego nie zrobię”oraz „Co dostanę, jeśli zrobię to, czego chcą ode mnie dorośli”. Nie ma tu refleksji dotyczącej wpływu zachowania dziecka na innych ludzi. Myślenie moralne zostaje utrudnione przez skupianie uwagi na tym, jak uniknąć kary lub jak uzyskać nagrodę. Niestety, podobnie działa to w życiu dorosłym.
  • Krytykowane i etykietowane dzieci – to dorośli o zaniżonym poczuciu własnej wartości, pozbawieni samoakceptacji i satysfakcji z tego, kim są i jacy są. To niezadowoleni, pełni pretensji, żalu  i bólu ludzie, których rodzice chcieli widzieć wyłącznie zgodnie ze swoimi wyobrażeniami i osądami o nich, a których nigdy nie dostrzegali takimi, jakimi byli naprawdę.
  • Porównywane z innymi – wyrastają na dorosłych niezadowolonych z siebie, ciągle  sfrustrowanych, stale stawiających sobie coraz wyżej poprzeczkę – albo takich, którzy uwierzyli, że są leniwi, że niczego nie potrafią, że są życiowymi nieudacznikami. I jedni, i drudzy cierpią i są nieszczęśliwi.
  • Dzieci zawstydzane i poniżane, które niemal każdego dnia spotykały się ze słownym znieważaniem, wyśmiewaniem, wyszydzaniem albo nieposzanowaniem prywatności, niszczeniem rzeczy osobistych czy wyrzucaniem zabawek to dorośli, którzy mogą mieć kłopot z szacunkiem wobec samego siebie i wobec drugiego człowieka. To ludzie, którzy nie potrafią zaufać, zbudować bezpiecznej relacji. Mogą mieć trudności z adaptacją w nowym środowisku i nawiązywaniem kontaktów z innymi. Wreszcie, to ludzie o niskiej samoocenie.
  • Dzieci wzrastające w permanentnym poczuciu winy – to dorośli, którzy przede wszystkim tym poczuciem winy próbują obarczyć innych. Są nim już tak zmęczeni, że choć na chwilę chcą się go pozbyć. To także osoby, które cechują trudności w określeniu obszaru własnej odpowiedzialności: czują się odpowiedzialni nie tylko za swoje uczucia, słowa i czyny, ale także za uczucia innych. Wywołuje to w nich owo destrukcyjne poczucie winy.
  • Zastraszane dzieci, na które stale krzyczano – wyrastają na dorosłych o zaburzonym poczuciu bezpieczeństwa. Zostaje w nich żywe wspomnienie rodziców, (najbliższych im na świecie osób!), od których słyszały, że zostaną wyrzucone z domu, oddane do domu dziecka, że mama lub tata odejdzie, albo że przez niego jest chorym czy nieszczęśliwym. Trudno takim dorosłym nie czuć lęku, samotności, smutku.
  • Nadmiernie kontrolowane dzieci – to niepewni siebie dorośli, ulegli i bezradni. Zdarza się także sytuacja przeciwna – takie dzieci wyrastają na buntowników. Nie jest to jednak bunt konstruktywny, lecz niekończący się, skierowany przeciwko całemu światu „bunt dla buntu”. Dzieje się tak dlatego, że dzieci te przez wiele lat były ograbiane ze swojej wolności osobistej i teraz za wszelką cenę próbują tę wolność demonstrować.
  • Dzieci ignorowane i izolowane, którym odmawiano czułości i uwagi, zwłaszcza w momentach wzburzonych emocji, które odsyłano na „karnego jeżyka”, by się same uspakajały, to dorośli, którzy mają kłopoty z odkrywaniem i nazwaniem swoich uczuć i potrzeb. To dorośli nie dostrzegający związku między swoim zachowaniem a zaspokojonymi lub niezaspokojonymi potrzebami. To ludzie, którym z trudem przychodzi rozmowa o swoich uczuciach, bo nigdy dla nikogo nie były one ważne.
Głębokość i rozległość ran pozostawionych w psychice dziecka przez takie postępowanie dorosłych trudno precyzyjnie określić, także w ich życiu dorosłym.
Zdarzają się dorośli, którzy jako dzieci doświadczyli przemocy tylko raz, ale ból towarzyszy im do końca życia. Są i tacy, którzy przemocy doświadczali częściej, ale fakt ten nie pozostawił w ich psychice większych śladów. W moim przekonaniu decydujące jest to,  o czym wspomniałam na początku – czy rodzice biorą pełną odpowiedzialność za to, co mówią i co robią dziecku, czy też winą obarczają dzieci.