PLUSZOWY MIŚ

wtorek, 12 września 2017

Projekt na wrzesień - ŻYRAFKI


„ Poznajemy Polskę- nasz kraj.”

CELE :
Dziecko:
- wyraża swoje potrzeby,
- jest wrażliwe na potrzeby grupy,
- potrafi się przedstawić , zna swój adres,
- zna budynek przedszkola i w sposób bezpieczny porusza się po nim,
- zna zasady bezpieczeństwa w warunkach zagrożenia (przepisy ppoż, tel.alarmowy),
- zna godło i barwy flagi polskiej,
- rozumie pojęcie „ Ojczyzna”,
- wie, że jesteśmy Polakami, mówimy po polsku, nasz  kraj to Rzeczpospolita Polska z prezydentem na czele,
- wie , ze Warszawa jest stolicą Polski , potrafi wskazać na mapie  i rozpoznaje jej herb,
- wie , że najdłuższą rzeką w Polsce jest rzeka Wisła i potrafi wskazać ja na mapie,
- zna kulturę, historię i kuchnię  swojego kraju  w zakresie odpowiednim do wieku,
- wie , że w przeszłości  Polską rządzili królowie, a obecnie przywódca jest prezydent,
- potrafi wskazać na mapie : góry, morze, większe miasta,
- zna główne polskie święta,
- rozumie znaczenie pojęć: krótki, długi, krótszy, dłuższy, najkrótszy, najdłuższy,
- zna jednostki miary ( metr, kilogram, godzina)


Wychowawca :   Barbara Cymerman

W tym miesiącu zachęcam Państwa do przeczytania artykułu pt. „Skąd się bierze złość?”Moniki Myszki-Wieczerzak.

Kobieta zafascynowana życiem, rodziną, światem ludzkiego wnętrza i rozwojem. Z wykształcenia polonistka: nauczycielka i badaczka literatury. Prywatnie żona i mama dwójki dzieci. Marzy, by w przyszłości założyć własny Ośrodek Rozwoju Osobistego.


 Monika Myszka-Wieczerzak
Skąd się bierze złość?
Będąc rodzicem, wcześniej czy później trzeba się z tym tematem zmierzyć. Uczucie złości jest bowiem nieodłączną częścią ludzkiego życia. Nie omija ani dorosłych, ani dzieci. Co więcej, właśnie w tej wyjątkowej i podstawowej relacji pomiędzy dużymi i małymi członkami rodziny dochodzi często do spiętrzenia emocji.
Nieraz, chcąc nie chcąc, ocieramy się o agresję, która jest mało budującym sposobem rozładowywania gniewu. Warto jednak pamiętać, że złość sama w sobie nie jest wcale zła. To potężna siła pozwalająca ludziom pilnować swoich granic. Jeśli sami jako rodzice nauczymy się ją mądrze przeżywać, pozwolimy, aby używały jej także nasze dzieci. Nie po to, by ranić i krzywdzić, ale po to, by dbać o swoje potrzeby.

Warto pamiętać:

Złość jest uczuciem jak każde inne. To znaczy, że jest sama w sobie neutralna: ani pozytywna, ani negatywna, ani dobra, ani zła. Jest moralnie obojętna.
Złość należy do uczuć trudnych w przeżywaniu. Jest nieprzyjemna i męcząca. Problematyczna.
Największy problem ze złością jest taki, że niekonstruktywnie przeżywana (np. tłumiona) bardzo szybko przemienia się w agresję, której już nie można usprawiedliwiać. Nawet bierna przemoc jest zjawiskiem negatywnym. Zachowanie agresywne w stosunku do drugiej osoby z moralnego punktu widzenia jest złe.
Złość najczęściej sprzężona jest z innymi bardzo silnymi emocjami, których jednak na początku sobie nie uświadamiamy. Zwykle jest to przede wszystkim lęk, ale także wstyd, zazdrość, poczucie winy.
Właśnie to sprzężenie złości z lękiem wydaje się być szczególnie godne uwagi. Bardzo możliwe, że gdy zrozumiemy lepiej ów lęk, uda nam się też lepiej radzić sobie ze złością, tak żeby nie prowadziła ona do przemocy, ale do twórczego przepracowania konfliktu.
Gdyby przyjrzeć się bliżej złości, można odkryć, że obwarowana jest ona lękiem z dwóch stron. To właśnie lęk ją wywołuje, ale też – przewrotnie – blokuje.

Lęk będący źródłem złości

Jest to lęk przed tym, że jakaś nasza ważna potrzeba zostanie niezaspokojona. Na przykład gdy podchodzi dziecko i mówi, że chciałoby się z nami bawić, a my akurat teraz chcielibyśmy odpocząć. Potrzebujemy chwili wytchnienia, odprężenia, zajęcia się tylko sobą. Jeśli zbagatelizujemy tę potrzebę, przeoczymy ją, będziemy udawać, że jej nie ma, wówczas może i się z dzieckiem pobawimy, ale prędzej czy później zemści się to na nas. W najmniej oczekiwanym momencie wybuchniemy. Może na to samo dziecko, może na inne, może na męża, może na panią w sklepie, może nawet na siebie samych. Albo wyżyjemy się, trzaskając drzwiami, kiedy jakaś błahostka wyprowadzi nas z równowagi. Kiedy jednak uświadomimy sobie w porę swój lęk przed tym, że nie będziemy mieć czasu na odpoczynek, i kiedy potraktujemy ten lęk poważnie (tak samo poważnie, jak potrzebę dziecka, które chce spędzić z nami trochę czasu na zabawie), wtedy łatwiej nam będzie poszukać dla nas wyjścia, które będzie dobre dla nas obojga.
Może kiedy powiemy dziecku, że teraz wolelibyśmy posiedzieć przez chwilę w fotelu, ono zrozumie to i pobawimy się później. Może ono wybuchnie płaczem, ale dla nas samo wypowiedzenie naszych potrzeb wystarczy, by w spokoju serca móc przez chwilę się z nim pobawić, a potem poleniuchować. Może po prostu wystarczy, że przeczytamy mu książeczkę – wtedy i ono nasyci się naszą uwagą i obecnością, przezwycięży nudę, i my trochę odsapniemy.
W gruncie rzeczy lęk o własne potrzeby opiera się na błędnym przekonaniu, że jest tylko jeden sposób ich zaspokajania, że to inni powinni wziąć odpowiedzialność za ich spełnianie, a nie my sami, albo że potrzeby innych są ważniejsze niż nasze.

Według zasad Porozumienia bez Przemocy Marshalla Rosenberga nasze potrzeby są tak samo ważne jak potrzeby innych. Jest wiele sposobów troszczenia się o nie i to my mam realny wpływ na ich zaspokajanie. Co nie znaczy, że nie możemy w tym liczyć na pomoc i wsparcie innych ludzi. Ważne jednak, żeby nie oczekiwać, że oni będą się wszystkiego domyślać albo spełniać każdą naszą prośbę. Jako wolni ludzie mają prawo do odmowy i musimy to uszanować. Podobne prawo do powiedzenia „nie” mamy przecież my sami.

Lęk przed wyrażeniem złości

Rozbroiwszy nieco lęk będący podłożem złości, warto przyjrzeć się tej sprawie z nieco innej perspektywy. Oczywiście nie chodzi o to, że nie możemy poczuć złości, kiedy po ugotowaniu obiadu chcielibyśmy w końcu odpocząć, a maluch akurat teraz potrzebuje się z nami pobawić. Możemy poczuć jeszcze większą złość i frustrację, kiedy zacznie płakać, usłyszawszy, że teraz nie mamy ochoty na zabawę. Możemy nawet przeżywać wściekłość, kiedy dodatkowo kopnie nas w takiej sytuacji. Bo przecież chcieliśmy odpocząć, a tu nagle tyle hałasu i wrzasku!
Najczęściej w takich chwilach brakuje nam cierpliwości. Reagujemy krzykiem, który nie polepsza sytuacji. Warto wiedzieć jednak, że atak złości małego dziecka często wiąże się z niedojrzałością jego mózgu, o czym przekonująco pisała Margot Sunderland w książce „Mądrzy rodzice”. Ono potrzebuje czasu, żeby wyrażać swoją złość, nie raniąc innych. Skoro nam – dorosłym osobom – tak trudno poradzić sobie ze złością, to ten mały człowiek tym bardziej ma do tego prawo. Zresztą, to od nas powinien się uczyć.
A my sami często popadamy ze skrajności w skrajność. Albo dajemy się ponieść złości i reagujemy agresywnie, na przykład krzycząc, albo tłumimy złość, bojąc się skrzywdzenia drugiej osoby i naszych nieuporządkowanych reakcji. Nasz lęk przed zranieniem drugiego, lęk przed konfliktem i przed nieprzyjemną atmosferą sprawia, że wolimy udawać, że wcale nie czujemy złości. „Przecież nie można złościć się na małe i w dodatku ukochane dziecko” – podpowiada nam fałszywie nasz strach.

Tymczasem uczucie złości to naturalna reakcja emocjonalna, włączająca się w sytuacji, gdy zagrożona jest jakaś nasza ważna potrzeba. Możemy poczuć złość na każdego: na dziecko, na męża, na przyjaciela, na osobę chorą, niepełnosprawną lub starszą. Możemy poczuć złość nie tylko na tych, których nie lubimy, ale i na tych, których kochamy i którzy są nam bliscy. Możemy poczuć złość w stosunku do osób silnych i słabych. Bo sama złość jako uczucie nie robi nikomu krzywdy, a często – przeciwnie – konstruktywnie przeżyta przyczynia się do umocnienia relacji. Możemy wtedy powiedzieć: „Umiemy dojść do zgody, nawet wtedy gdy przeżywamy kryzys, gdy odkrywamy, że jesteśmy różni od siebie i nieraz mamy sprzeczne dążenia”.

Gdy czujemy złość, to znaczy, że nie jesteśmy wobec drugiej osoby obojętni, że ciągle zależy nam na niej. Nawet wtedy, gdy odkrywamy różnicę zdań między nami. Nie musimy bać się konfliktu, bo on daje nam szansę rozwoju, wywołuje potrzebę twórczego dialogu. Na tym polega miłość.
Możemy powiedzieć dziecku: „Czuję złość, kiedy prosisz mnie o zabawę w momencie, gdy akurat chciałam odpocząć”. A gdy się rozpłacze: „Widzę, że jest ci smutno i przeżywasz frustrację z powodu mojej odmowy”. Jeśli nasze napięcie wzrośnie, można dodać: „Wiesz, kiedy tak głośno płaczesz, ja też przeżywam frustrację. Tak bardzo chcę odpocząć, a twój krzyk nie pozwala mi na to, ale bardzo chcę spróbować znaleźć jakieś dobre rozwiązanie dla ciebie i dla mnie”. Bywa, że i to nie pomoże. Prymitywne instynkty wezmą górę (odsyłam raz jeszcze do książki Sunderland) i dostaniemy kopniaka. Wtedy możemy powiedzieć stanowczo i twardo: „Czuję wściekłość, kiedy mnie kopiesz! Sprawia mi to ból i przykrość!”. Nie wiemy, czy tym razem to pomoże. Rozwinięcie konfliktu zależy tylko w pięćdziesięciu procentach ode nas samych.

Nie musimy się bać naszej złości. Tak samo jak nie musimy się bać napadów złości małego dziecka. One nie mają nic wspólnego z brakiem miłości i szacunku. Są odruchem, który dziecko z biegiem czasu może nauczyć się kontrolować. W dużej mierze od rodziców zależy, czy będzie umiało w przyszłości wybrać zdrowy środek: ani nie tłumić złości, ani nie reagować pod jej wpływem agresywnie. Krótko mówiąc: czy będzie potrafiło poradzić sobie z lękami, które obwarowują złość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz