„ Poznajemy Polskę- nasz kraj.”
CELE :
Dziecko:
- wyraża swoje potrzeby,
- jest wrażliwe na potrzeby grupy,
- potrafi się przedstawić , zna swój adres,
- zna budynek przedszkola i w sposób bezpieczny porusza się
po nim,
- zna zasady bezpieczeństwa w warunkach zagrożenia (przepisy
ppoż, tel.alarmowy),
- zna godło i barwy flagi polskiej,
- rozumie pojęcie „ Ojczyzna”,
- wie, że jesteśmy Polakami, mówimy po polsku, nasz kraj to Rzeczpospolita Polska z prezydentem
na czele,
- wie , ze Warszawa jest stolicą Polski , potrafi wskazać na
mapie i rozpoznaje jej herb,
- wie , że najdłuższą rzeką w Polsce jest rzeka Wisła i
potrafi wskazać ja na mapie,
- zna kulturę, historię i kuchnię swojego kraju w zakresie odpowiednim do wieku,
- potrafi wskazać na mapie : góry, morze, większe miasta,
- zna główne polskie święta,
- rozumie znaczenie pojęć: krótki, długi, krótszy, dłuższy,
najkrótszy, najdłuższy,
- zna jednostki miary ( metr, kilogram, godzina)
Wychowawca
: Barbara Cymerman
W tym
miesiącu zachęcam Państwa do przeczytania artykułu pt. „Skąd się bierze złość?”Moniki
Myszki-Wieczerzak.
Kobieta
zafascynowana życiem, rodziną, światem ludzkiego wnętrza i rozwojem. Z
wykształcenia polonistka: nauczycielka i badaczka literatury. Prywatnie żona i
mama dwójki dzieci. Marzy, by w przyszłości założyć własny Ośrodek Rozwoju
Osobistego.
Skąd się bierze złość?
Będąc
rodzicem, wcześniej czy później trzeba się z tym tematem zmierzyć. Uczucie
złości jest bowiem nieodłączną częścią ludzkiego życia. Nie omija ani
dorosłych, ani dzieci. Co więcej, właśnie w tej wyjątkowej i podstawowej
relacji pomiędzy dużymi i małymi członkami rodziny dochodzi często do
spiętrzenia emocji.
Nieraz,
chcąc nie chcąc, ocieramy się o agresję, która jest mało budującym sposobem
rozładowywania gniewu. Warto jednak pamiętać, że złość sama w sobie nie jest
wcale zła. To potężna siła pozwalająca ludziom pilnować swoich granic. Jeśli
sami jako rodzice nauczymy się ją mądrze przeżywać, pozwolimy, aby używały jej
także nasze dzieci. Nie po to, by ranić i krzywdzić, ale po to, by dbać o swoje
potrzeby.
Warto
pamiętać:
Złość jest
uczuciem jak każde inne. To znaczy, że jest sama w sobie neutralna: ani
pozytywna, ani negatywna, ani dobra, ani zła. Jest moralnie obojętna.
Złość należy
do uczuć trudnych w przeżywaniu. Jest nieprzyjemna i męcząca. Problematyczna.
Największy
problem ze złością jest taki, że niekonstruktywnie przeżywana (np. tłumiona)
bardzo szybko przemienia się w agresję, której już nie można usprawiedliwiać.
Nawet bierna przemoc jest zjawiskiem negatywnym. Zachowanie agresywne w
stosunku do drugiej osoby z moralnego punktu widzenia jest złe.
Złość
najczęściej sprzężona jest z innymi bardzo silnymi emocjami, których jednak na
początku sobie nie uświadamiamy. Zwykle jest to przede wszystkim lęk, ale także
wstyd, zazdrość, poczucie winy.
Właśnie to
sprzężenie złości z lękiem wydaje się być szczególnie godne uwagi. Bardzo
możliwe, że gdy zrozumiemy lepiej ów lęk, uda nam się też lepiej radzić sobie
ze złością, tak żeby nie prowadziła ona do przemocy, ale do twórczego
przepracowania konfliktu.
Gdyby
przyjrzeć się bliżej złości, można odkryć, że obwarowana jest ona lękiem z
dwóch stron. To właśnie lęk ją wywołuje, ale też – przewrotnie – blokuje.
Lęk będący
źródłem złości
Jest to lęk
przed tym, że jakaś nasza ważna potrzeba zostanie niezaspokojona. Na przykład
gdy podchodzi dziecko i mówi, że chciałoby się z nami bawić, a my akurat teraz
chcielibyśmy odpocząć. Potrzebujemy chwili wytchnienia, odprężenia, zajęcia się
tylko sobą. Jeśli zbagatelizujemy tę potrzebę, przeoczymy ją, będziemy udawać,
że jej nie ma, wówczas może i się z dzieckiem pobawimy, ale prędzej czy później
zemści się to na nas. W najmniej oczekiwanym momencie wybuchniemy. Może na to
samo dziecko, może na inne, może na męża, może na panią w sklepie, może nawet
na siebie samych. Albo wyżyjemy się, trzaskając drzwiami, kiedy jakaś błahostka
wyprowadzi nas z równowagi. Kiedy jednak uświadomimy sobie w porę swój lęk
przed tym, że nie będziemy mieć czasu na odpoczynek, i kiedy potraktujemy ten
lęk poważnie (tak samo poważnie, jak potrzebę dziecka, które chce spędzić z
nami trochę czasu na zabawie), wtedy łatwiej nam będzie poszukać dla nas
wyjścia, które będzie dobre dla nas obojga.
Może kiedy
powiemy dziecku, że teraz wolelibyśmy posiedzieć przez chwilę w fotelu, ono
zrozumie to i pobawimy się później. Może ono wybuchnie płaczem, ale dla nas
samo wypowiedzenie naszych potrzeb wystarczy, by w spokoju serca móc przez
chwilę się z nim pobawić, a potem poleniuchować. Może po prostu wystarczy, że
przeczytamy mu książeczkę – wtedy i ono nasyci się naszą uwagą i obecnością,
przezwycięży nudę, i my trochę odsapniemy.
W gruncie
rzeczy lęk o własne potrzeby opiera się na błędnym przekonaniu, że jest tylko
jeden sposób ich zaspokajania, że to inni powinni wziąć odpowiedzialność za ich
spełnianie, a nie my sami, albo że potrzeby innych są ważniejsze niż nasze.
Według zasad
Porozumienia bez Przemocy Marshalla Rosenberga nasze potrzeby są tak samo ważne
jak potrzeby innych. Jest wiele sposobów troszczenia się o nie i to my mam
realny wpływ na ich zaspokajanie. Co nie znaczy, że nie możemy w tym liczyć na
pomoc i wsparcie innych ludzi. Ważne jednak, żeby nie oczekiwać, że oni będą
się wszystkiego domyślać albo spełniać każdą naszą prośbę. Jako wolni ludzie
mają prawo do odmowy i musimy to uszanować. Podobne prawo do powiedzenia „nie”
mamy przecież my sami.
Lęk przed
wyrażeniem złości
Rozbroiwszy
nieco lęk będący podłożem złości, warto przyjrzeć się tej sprawie z nieco innej
perspektywy. Oczywiście nie chodzi o to, że nie możemy poczuć złości, kiedy po
ugotowaniu obiadu chcielibyśmy w końcu odpocząć, a maluch akurat teraz
potrzebuje się z nami pobawić. Możemy poczuć jeszcze większą złość i frustrację,
kiedy zacznie płakać, usłyszawszy, że teraz nie mamy ochoty na zabawę. Możemy
nawet przeżywać wściekłość, kiedy dodatkowo kopnie nas w takiej sytuacji. Bo
przecież chcieliśmy odpocząć, a tu nagle tyle hałasu i wrzasku!
Najczęściej
w takich chwilach brakuje nam cierpliwości. Reagujemy krzykiem, który nie
polepsza sytuacji. Warto wiedzieć jednak, że atak złości małego dziecka często
wiąże się z niedojrzałością jego mózgu, o czym przekonująco pisała Margot
Sunderland w książce „Mądrzy rodzice”. Ono potrzebuje czasu, żeby wyrażać swoją
złość, nie raniąc innych. Skoro nam – dorosłym osobom – tak trudno poradzić
sobie ze złością, to ten mały człowiek tym bardziej ma do tego prawo. Zresztą,
to od nas powinien się uczyć.
A my sami
często popadamy ze skrajności w skrajność. Albo dajemy się ponieść złości i
reagujemy agresywnie, na przykład krzycząc, albo tłumimy złość, bojąc się
skrzywdzenia drugiej osoby i naszych nieuporządkowanych reakcji. Nasz lęk przed
zranieniem drugiego, lęk przed konfliktem i przed nieprzyjemną atmosferą
sprawia, że wolimy udawać, że wcale nie czujemy złości. „Przecież nie można
złościć się na małe i w dodatku ukochane dziecko” – podpowiada nam fałszywie
nasz strach.
Tymczasem
uczucie złości to naturalna reakcja emocjonalna, włączająca się w sytuacji, gdy
zagrożona jest jakaś nasza ważna potrzeba. Możemy poczuć złość na każdego: na
dziecko, na męża, na przyjaciela, na osobę chorą, niepełnosprawną lub starszą.
Możemy poczuć złość nie tylko na tych, których nie lubimy, ale i na tych,
których kochamy i którzy są nam bliscy. Możemy poczuć złość w stosunku do osób
silnych i słabych. Bo sama złość jako uczucie nie robi nikomu krzywdy, a często
– przeciwnie – konstruktywnie przeżyta przyczynia się do umocnienia relacji.
Możemy wtedy powiedzieć: „Umiemy dojść do zgody, nawet wtedy gdy przeżywamy
kryzys, gdy odkrywamy, że jesteśmy różni od siebie i nieraz mamy sprzeczne
dążenia”.
Gdy czujemy
złość, to znaczy, że nie jesteśmy wobec drugiej osoby obojętni, że ciągle
zależy nam na niej. Nawet wtedy, gdy odkrywamy różnicę zdań między nami. Nie
musimy bać się konfliktu, bo on daje nam szansę rozwoju, wywołuje potrzebę
twórczego dialogu. Na tym polega miłość.
Możemy
powiedzieć dziecku: „Czuję złość, kiedy prosisz mnie o zabawę w momencie, gdy
akurat chciałam odpocząć”. A gdy się rozpłacze: „Widzę, że jest ci smutno i
przeżywasz frustrację z powodu mojej odmowy”. Jeśli nasze napięcie wzrośnie,
można dodać: „Wiesz, kiedy tak głośno płaczesz, ja też przeżywam frustrację.
Tak bardzo chcę odpocząć, a twój krzyk nie pozwala mi na to, ale bardzo chcę
spróbować znaleźć jakieś dobre rozwiązanie dla ciebie i dla mnie”. Bywa, że i
to nie pomoże. Prymitywne instynkty wezmą górę (odsyłam raz jeszcze do książki
Sunderland) i dostaniemy kopniaka. Wtedy możemy powiedzieć stanowczo i twardo:
„Czuję wściekłość, kiedy mnie kopiesz! Sprawia mi to ból i przykrość!”. Nie
wiemy, czy tym razem to pomoże. Rozwinięcie konfliktu zależy tylko w
pięćdziesięciu procentach ode nas samych.
Nie musimy
się bać naszej złości. Tak samo jak nie musimy się bać napadów złości małego
dziecka. One nie mają nic wspólnego z brakiem miłości i szacunku. Są odruchem,
który dziecko z biegiem czasu może nauczyć się kontrolować. W dużej mierze od
rodziców zależy, czy będzie umiało w przyszłości wybrać zdrowy środek: ani nie
tłumić złości, ani nie reagować pod jej wpływem agresywnie. Krótko mówiąc: czy
będzie potrafiło poradzić sobie z lękami, które obwarowują złość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz