Temat:
Łąka wiosną. Znam różne zawody. Moi rodzice. Wiosna na wsi
ZAKRES
EDUKACJI
Edukacja
społeczna:
·
Poznawanie nazw i wyglądu zwierząt
mieszkających na łące
·
Zapoznanie z pracą ogrodnika, krawcowej,
policjanta
·
Rozwijanie umiejętności klasyfikowania
·
Rozwijanie umiejętności dzielenia się i
współpracy (wspólnego bawienia się)
Edukacja
językowa:
·
Wzbudzenie zainteresowania literaturą
dziecięcą
·
Rozwijanie umiejętności uważnego
słuchania wiersza
·
Wspomaganie rozwoju mowy
·
Rozwijanie pamięci
Edukacja
matematyczna:
·
Rozwijanie umiejętności liczenia w
zakresie do 10
Edukacja
ruchowa:
·
Rozwijanie sprawności
ruchowej, koordynacji oraz spostrzegawczości
·
Ćwiczenie motoryki małej i dużej
Edukacja
muzyczna:
·
Rozwijanie poczucia rytmu i
umiejętności wokalnych
·
Rozwijanie umiejętności słuchania i
śpiewania piosenek
Edukacja
plastyczna:
·
Rozwijanie aktywności twórczej,
wyobraźni
·
Rozwijanie sprawności manualnej
(wyklejanie, kolorowanie, konstruowanie)
·
Rozwijanie wrażliwości zmysłowej
PLAN
TYGODNIOWY
Wtorek – rytmika
Środa - prace
plastyczne
Czwartek – prace
przestrzenne z mas ceramicznych, język angielski
W tym miesiącu polecam artykuł Eweliny Adamczyk
„Język
życia – jak budować dobre relacje z ludźmi bez wyrzekania się siebie?”
Związki z innymi ludźmi stanowią istotę naszego życia. O jego jakości w
dużej mierze decydują relacje, które budujemy. A nawet – jak twierdzi Martin
Buber – z jakości naszych relacji powstaje otaczający nas świat. Żyjąc z
innymi, dla innych i wśród innych, czerpiemy z tego satysfakcję, znajdujemy
motywację, odczuwamy radość, natrafiamy na źródło energii, karmimy się
wzajemnością. Albo też odczuwamy frustrację, przeżywamy jedno rozczarowanie za
drugim, doświadczamy niezrozumienia i atmosfery pełnej napięcia. Jak zatem
budować dobre relacje z innymi? Wszak życie poza nimi jest niemożliwe.
Być w relacji – co to właściwie znaczy?
Tworzenie relacji określa się jako sposób wyrażania emocji i postaw
między ludźmi. Precyzyjne określanie uczuć i myśli nastręcza wielu z nas
niemało trudności. Bycie w relacji z dziećmi, z mężem/partnerem,
teściami/dziadkami, szefem, współpracownikami, sąsiadami i samym sobą wymaga
zaangażowania i współdziałania wielu czynników.
Na jakość naszych relacji
może mieć wpływ między innymi:
·
język, którego
używamy,
·
intencja, z
jaką się wypowiadamy i działamy,
·
obraz samego
siebie (poczucie własnej wartości, samoocena),
·
przekonania o
sobie, innych, świecie,
·
wartości,
którymi się kierujemy,
·
ogólny stan
psychofizyczny,
·
doświadczenie
relacji wyniesionej z domu rodzinnego (ukształtowanej w pierwszych latach
naszego życia).
Dla wielu rodziców moment pojawienia się na świecie dzieci staje się
jednocześnie początkiem długiej drogi, pełnej wewnętrznych przemian, odkryć,
refleksji. Okazuje się niejednokrotnie, że sami nie mamy tego, co chcielibyśmy
ofiarować naszym dzieciom, że widząc w nich odbicie swoich cech, reakcji,
opinii, wcale nie jesteśmy zadowoleni z tego, że metody wychowawcze naszych
rodziców zupełnie się nie sprawdzają; nie tego chcemy dla naszych najbliższych.
Dochodzimy więc do wniosku, że zmianę musimy zacząć od siebie: od budowania
relacji z samym sobą.
Jak porozumiewać się bez przemocy?
Na tej drodze wiernym i sprawdzonym towarzyszem jest Porozumienie bez
Przemocy (NVC), które dla wielu staje się filozofią życia, a nie tylko metodą
komunikacji.
Marshall Rosenberg – twórca NVC – w centrum stawiał pozostawanie w
kontakcie z drugim człowiekiem, nawet przy różnicy zdań, konflikcie potrzeb,
dysonansie wartości. Kontakcie pełnym szacunku i akceptacji dla uczuć i
pragnień drugiego. Porozumienie bez Przemocy wykracza poza granice
światopoglądowe i religijne, jest realnym wsparciem w słuchaniu drugiego
człowieka bez uprzedzeń i osądów. Dzięki swoim narzędziom pozwala na budowanie
relacji będących odbiciem autentycznej troski i miłości.
Rosenberg wyraźnie wskazał, że to sposób komunikowania się ludzi jest
źródłem wszelkich nieporozumień, kłótni i wojen. Słowa, które wypowiadamy, mają
wielką moc – mogą budować lub niszczyć, wspierać lub poniżać, koić lub zadawać
ból.
Posługujemy się nimi często zupełnie automatycznie, powtarzając te same
sformułowania z pokolenia na pokolenie, rzadko odkrywając przy tym to, co jest
w nich głębiej ukryte. A słowa, zdania, które kierujemy do bliskich, są wyrazem
naszych pragnień – tych spełnionych i tych, za którymi wciąż tęsknimy.
Język żyrafy i język szakala
Marshall Rosenberg
wyodrębnił dwa style porozumiewania się, których symbolami są dwa zwierzęta:
żyrafa i szakal. Szakal obrazuje wszelkie osądy, krytykę, ocenę, wywoływanie
poczucia winy, zawstydzanie, czyli wszystko to, co kierujemy pod adresem
naszych bliskich, gdy nasze potrzeby rozpaczliwie domagają się zauważenia i
zatroszczenia się o nie. Mówiąc językiem obrazowym, takie komunikaty szczekają
i wyją jak szakal polujący w nocy, którego skowyt dociera w najdalsze zakątki
sawanny. Ujada tak długo i tak głośno, aż zaspokoi głód. Kłopot jednak w tym,
że kiedy odzywa się „szakal” – nasz lub kogoś z naszych bliskich – trudno za
jego raniącymi słowami dostrzec potrzeby:
·
„Oj, jak
nieładnie tak się zachowywać, grymasić i wypluwać jedzenie” –
·
potrzebą
mówiącego może być tu troska, dbanie o dziecko albo potrzeba sensu
(przygotowane jedzenie się zjada, a nie wyrzuca). Może też chodzić o łatwość
przy spożywaniu posiłku.
·
„Znów nie
kupiłeś mleka!? Przecież cię prosiłam. O wszystkim muszę myśleć sama, takie to
jest trudne, żeby o tym pamiętać?” – w tych słowach może kryć się potrzeba
współpracy, może ktoś potrzebuje pomocy lub zaufania, że jeśli o coś poprosi,
to może nie zaprzątać sobie więcej tym głowy…
·
„Jesteś taka
sama jak twoja matka, o wszystkim musisz decydować sama, z nikim się nie
liczysz, tylko wydajesz dyspozycje” – prawdopodobnie komuś zależy na tym, by
być wziętym pod uwagę, uwzględnionym, włączonym. A może ktoś potrzebuje
autonomii?
·
„Jesteś
głupia! I jeszcze jesteś najgorszą mamą na świecie!” – w zależności od sytuacji
dziecku może chodzić o zabawę, potrzebę zrozumienia lub akceptacji.
·
„Z tobą w
ogóle nie można porozmawiać, nie obchodzi cię, co ja przeżywam! Jak można być
takim egoistą?!” – w takich słowach głośno woła potrzeba kontaktu, wysłuchania,
wspólnoty, a może nawet miłości.
Tym, co pozwala te słowa potraktować jak okna prowadzące do wewnętrznego
świata drugiego człowieka, a nie jak mur oddzielający nas od niego, jest
perspektywa żyrafy. Rosenberg wybrał ją spośród innych zwierząt jako symbol
języka wzbogacającego życie, bo żyrafa ma ogromne serce i długą szyję – słucha
sercem i poprzez pryzmat zaspokojonych lub niespełnionych potrzeb postrzega
słowa i czyny.
Taki punkt widzenia siebie i drugiego wnosi w nasze relacje więcej
spokoju, zrozumienia i miłości. Jeśli przyjmiemy, że to, co mówimy czy robimy,
bywa jedynie nieudaną próbą zatroszczenia się o siebie, a nie intencjonalnym
działaniem na niekorzyść drugiego, możemy krok po kroku w bardziej
konstruktywny sposób uczyć się wyrażać to, co jest dla nas ważne, bez
obarczania innych odpowiedzialnością za nasze odczucia. Ta świadomość oraz
wiedza, w jaki sposób zadbać o swoje potrzeby, pozwala przejąć ster odpowiedzialności
i podjąć działania, które doprowadzą do celu.
Jeżeli uświadomię sobie, że potrzebuję kontaktu i bliskości, a mój
partner czwarty wieczór z rzędu ogląda serial, mam większą szansę, że to
dostanę, jeśli:
·
nie będę
liczyła na to, że on się domyśli,
·
nie wypowiem
słów pełnych żalu, pretensji czy krytyki,
·
powiem, że
tęsknię za rozmową, za wspólnym przygotowaniem i zjedzeniem kolacji albo
masażem, bo przecież strategii na bliskość i kontakt jest wiele.
Użycie „języka żyrafy” nie daje gwarancji, że moja prośba zostanie
spełniona, bo została wypowiedziana w nowy, jasny i nieraniący sposób. Gdyby
tak było, NVC stałoby się w gruncie rzeczy kolejnym narzędziem manipulacji.
Tymczasem istotą Porozumienia bez Przemocy jest pozostawanie w kontakcie,
zauważanie potrzeb i spełnianie ich przy uwzględnieniu swoich zasobów i swojej
gotowości, a nie wbrew sobie i za wszelką cenę.
Jak pozostać w kontakcie, gdy słyszymy odmowę, gdy nasze dziecko głośno
domaga się kolejnej zabawki, na którą nie chcemy się zgodzić, gdy teściowa daje
słodycze dzieciom, choć prosiliśmy ją, by tego nie robiła, gdy sąsiad krzyczy
na naszego syna, gdy ten biega pod jego oknami…?
Ścieżka żyrafy
Gdy idę ścieżką żyrafy, czyli modelem konstruowania komunikatu w oparciu
o cztery kroki: obserwację, nazywanie uczuć, poszukiwanie potrzeb, wyrażanie
prośby – pozostanę w kontakcie z tym, co w drugim człowieku domaga się uwagi,
co jest dla niego ważne i co jest w nim żywe w danej chwili.
Krok 1 – obserwacja (nie ocena)
JidduKrishnamurti powiedział, że „umiejętność obserwowania bez oceniania
jest najwyższą formą inteligencji”. Dlaczego? Bo zazwyczaj większość z nas
obserwację łączy z jakąś oceną, krytyką, etykietą. Niezwykle trudno jest
uchwycić sam fakt – obiektywnie, w tym konkretnym miejscu i czasie. Nadużywamy
kwantyfikatorów typu: zawsze, ciągle, wciąż, nigdy, jak zwykle.
Przykład:
Wchodzimy do pokoju 10-latka i z naszych ust pada zdanie: „Jak zwykle
masz bajzel w pokoju, nigdy nie sprzątasz swoich rzeczy. Co za leń i
bałaganiarz z ciebie!”. Takie stwierdzenie nie ma nic wspólnego z obserwacją.
Będzie nią natomiast wypowiedź: „Wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i
widzę na podłodze cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę,
klocki i łyżwy”. To zdanie opisuje rzeczywistość. Robi to w sposób pozbawiony
obraźliwych epitetów, wyolbrzymień i niewspierających przekonań. Jeśli uda nam
się tak przeformułowywać pierwszy komunikat, szansa na dialog wzrośnie, bo
przecież nikt nie będzie spokojnie słuchać tego, co nieprzyjemne na swój temat,
tylko zacznie się bronić, wybierając atak lub ucieczkę z kontaktu.
Krok 2 – uczucia (nie myśli)
To okazja do wyrażenia emocji, które rodzą się w odpowiedzi na to, co
widzimy lub słyszymy. Wydaje się to proste, ale nie zawsze takie jest – z kilku
powodów:
·
nasz zasób
słów określający uczucia jest ograniczony do podstawowych pojęć takich jak:
radość, smutek, złość, żal, ból (dobrze jest popracować nad rozróżnianiem
różnych stanów emocjonalnych i ich nazywaniem),
·
mówienie o
uczuciach jest dla wielu krępujące (warto poszukać przyczyny, dlaczego tak
jest),
·
mylimy uczucia
z myślami, np.: opuszczenie, odrzucenie, ignorowanie nie jest uczuciem (ja
myślę, że inni mnie opuścili, odrzucili, zignorowali, czyli innym daję prawo do
decydowanie o tym, jak się czuję).
Przykład:
„Kiedy wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i widzę na podłodze
cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę, klocki i łyżwy. Czuję z
tego powodu irytację, frustrację, bezsilność, złość, niepokój…, bo… (najpewniej
jakieś moje potrzeby są niezaspokojone np.: potrzeba ładu, estetyki,
dotrzymywania umów, współpracy, bezpieczeństwa)
Krok 3 – potrzeby (nie strategie)
Potrzeby są motorem napędzającym nasze życie. Dla wszystkich ludzi, bez
względu na płeć, wiek, status, pochodzenie, pozostają jednakowe. Różnią nas
strategie, czyli sposoby, które wybieramy, by te same potrzeby zaspokoić na
różne sposoby.
Być może dla rodzica strategią na ład w pokoju dziecka będzie sprzątanie
go samemu, inny będzie chciał, by o porządek dbało dziecko, ktoś jeszcze
podzieli zadania pomiędzy domowników. I tu najczęściej dochodzi do konfliktów –
na poziomie strategii, nie potrzeb. Wielu z nas, dorosłych, nie ma świadomości
swoich potrzeb, bo skutecznie nauczono nas je tłumić – poprzez
podporządkowywanie się narzucanym zasadom, przyjmowanym rolom lub przekazywanym
stereotypom, na przykład:
·
Dzieci nie
mają prawa decydować o sobie. Dopóki mieszkają w domu rodzicielskim, mają być
posłuszne i wypełniać polecenia – tak większość z nas była wychowywana, nie
mogliśmy wybierać ubrań, kółek zainteresowań lub odmówić wykonania jakiegoś
zadania. Dlatego niejednokrotnie toczymy wewnętrzną walkę pomiędzy
kontynuowaniem modelu wychowawczego, zgodnie z którym sami byliśmy wychowywani,
a uwzględnianiem potrzeb naszych dzieci i oddaniem im prawa do ich wyrażania i
dbania w sposób, który może się różnić od naszego.
·
Kobiety mają
zadbać o dom, męża, dzieci, a o siebie w ostatniej kolejności – jeśli doba im
na to pozwoli, a z reguły nie pozwala… Ileż to żon i matek niejednokrotnie odczuwa
wyrzuty sumienia i zamiast gotowania obiadu czy prasowania nie potrafi wybrać
wizyty u fryzjera, po raz kolejny rezygnuje ze spotkania z przyjaciółką czy
choćby relaksu pod kocem z książką – zaczętą kilka miesięcy temu.
Wielu z nas nie daje sobie prawa do zaspokajania potrzeb, bo uwierzyliśmy
w klątwę egoizmu. Być może żyjemy bez tej etykiety, ale za to jesteśmy pełni
frustracji, zmęczenia, rozczarowania i bólu, co przekłada się na nasze relacje
z bliskimi.
Krok 4 – prośby (nie żądania)
Zamiast prosić o wsparcie i pomoc często żądamy, oczekujemy, wymuszamy,
choć wydaje nam się, że wyrażamy prośbę. Jeśli uświadomimy sobie, jaką mamy
potrzebę, prośba zrodzi się naturalnie – będziemy umieli konkretnie nazwać to,
co mogłoby wzbogacić nasze życie w danej chwili.
Przykład:
„Kiedy wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i widzę na podłodze
cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę, klocki i łyżwy, czuję
irytację, (frustrację, bezsilność, złość, niepokój), bo bardzo mi zależy na
dotrzymywaniu umów. Chciałabym wierzyć, że jeśli się na coś umawiamy, to mogę
być spokojna, że to zostanie zrobione. Chcę, żeby twoje ubrania, jeśli są
brudne, były w szafce lub w pojemniku na pranie najpóźniej następnego dnia po
tym, jak je zdejmiesz. Możesz to robić? Powiesz mi, czy będzie to dla ciebie w
porządku?”
Jak rozpoznać, czy prośba rzeczywiście jest prośbą, a nie zachowuje
jedynie jej pozory? Mówi o tym nasza reakcja na odpowiedź, którą usłyszymy.
Jeśli jest w nas gotowość przyjęcia odmowy, to faktycznie wyraziliśmy prośbę –
przecież drugi człowiek jest wolny, może wybrać coś innego niż spełnienie
naszego życzenia. A może chce je spełnić w innym czasie lub w inny sposób?
Aby nasza prośba mogła być
zrealizowana, powinna być:
·
konkretna,
·
określona w
miejscu i czasie,
·
skierowana do
wybranej osoby,
·
wyrażona
językiem pozytywnym, czyli mówić o tym, czego chcemy, a nie o tym, czego nie
chcemy.
Marshall Rosenberg wierzył, że niezwykle ważną potrzebą każdego człowieka
jest chęć wzbogacania życia innych ludzi. Chcemy przyczyniać się do ich
dobrostanu ze względu na wartość łączącej nas relacji. Ta perspektywa rodzi
zaufanie, że jeśli drugi człowiek ma wystarczające zasoby, żeby mnie wesprzeć,
to najpewniej to zrobi, a jeżeli odmawia, to dlatego, że chce zatroszczyć się o
swoje inne, ważne w danej chwili, potrzeby.
To podejście jest niezwykle uwalniające – jeśli dziecko/partner/teściowa
odmawia spełnienia mojej prośby, nie oznacza to, że mnie odtrąca, lekceważy,
nie szanuje etc., ale w ten sposób mówi „ tak” czemuś innemu, np.: trosce o
swój odpoczynek, swoją autonomię, intymność, a może rozwój. W każdym razie odmowa
może być początkiem dialogu, a nie jego końcem.
Porozumienie bez Przemocy to wybór, dzięki któremu nasze relacje stają
się bardziej autentyczne i głębokie. Drugi człowiek, postrzegany z perspektywy
tych samych uczuć i potrzeb, których i my doświadczamy, staje się bliższy.
Uczymy się na niego patrzeć z sercem pełnym zrozumienia, by osiągnąć to, co tak
istotne, a dzięki czemu łatwiej nam go nie oceniać i nie krytykować. Z
wrażliwością i szacunkiem próbujemy go słuchać – bez konieczności akceptacji
wszystkich wybieranych przez niego strategii.
Porozumienie bez Przemocy
wzmacnia miłość zamiast wrogości, wspólnotę zamiast izolacji, zrozumienie
zamiast osądzania, pojednanie zamiast konfliktu – to język życia.
Źródło: https://dziecisawazne.pl/potrzeba-kazdego-czlowieka-jest-chec-wzbogacania-zycia-innych-jak-budowac-dobre-relacje-z-ludzmi-bez-wyrzekania-sie-siebie/
Wychowawca: Ilona Maciąg
KANGURKI
,,Francja”
Cele:
- nabywanie wiadomości o tradycji, kulturze i życiu
ludzi we Francji,
- zapoznanie z położeniem Francji na mapie Europy,
- poznanie barwy flagi Francji
- poznanie pojęć: stolica mody, Disneyland,
- kojarzenie Francji z wieżą Eiffla i Czerwonym Kapturkiem,
- poznanie tradycyjnej kuchni francuskiej: ser, ślimaki, żaby,
- zapoznanie z położeniem Francji na mapie Europy,
- poznanie barwy flagi Francji
- poznanie pojęć: stolica mody, Disneyland,
- kojarzenie Francji z wieżą Eiffla i Czerwonym Kapturkiem,
- poznanie tradycyjnej kuchni francuskiej: ser, ślimaki, żaby,
- świadomość i wyrażanie własnych potrzeb,
- wrażliwość na potrzeby innych,
- ćwiczenia małej i dużej motoryki
- doskonalenie liczenia w zakresie 10
Plan
tygodniowy:
poniedziałek:
- gimnastyka
- j. angielski
- 10:30- taniec (dodatkowo płatne)
- 12:00 – basen (dodatkowo płatne)
- 13:00 Programowanie (dodatkowo płatne)
wtorek:
- 9:30 zajęcia rytmiczne
- zajęcia plastyczne/ zabawy z masami plastycznymi
- 12:30 – glottozabawy
środa:
- j. angielski
- 10:00 – piłka nożna (dodatkowo płatne)
- 12:30 – Judo (dodatkowo płatne)
- 12:30 – Judo (dodatkowo płatne)
czwartek:
- 9:30 – joga (dodatkowo płatne)
-13:45 – j. hiszpański (dodatkowo płatne)
- j. angielski
piątek:
-13:30 – ceramika (dodatkowo płatne)
Na maj proponuję artykuł:
Joanna Gruhn-Devantier
“Mam swoje uczucia, potrzeby, granice. Jestem sobą!”. O dziecięcej integralności
Dziecięca integralność to coś, co niezwykle łatwo naruszyć. Przez wiele lat wychowanie dzieci polegało na systematycznym jej pogwałcaniu – przez kary cielesne, przemoc psychiczną, a także niezwykle autorytatywne podejście do rodzicielstwa.Jednak dziecięca integralność może być też naruszana w nieco mniej oczywisty sposób – przez ignorowanie potrzeb i przeżyć dziecka, krytykę i narzucanie rodzicielskiego światopoglądu. Jesper Juul szacunek dla dziecięcej integralności uznaje za podstawę budowania u dzieci poczucia własnej wartości, ale także uchronienia ich w przyszłości przed trudnościami psychicznymi, uzależnieniami i niszczącymi relacjami. Czym jednak jest integralność? I jak można ją chronić?
Co to jest integralność?
Integralność człowieka to wszystko to, co się z nim łączy i jest jego częścią: jego uczucia, wartości, potrzeby, granice, ale także sny, marzenia oraz ciało. Ochrona integralności dziecka to pozwolenie mu na wyrażanie siebie, na własny wewnętrzny świat , czyli między innymi na potrzeby i pragnienia okazywane na różne sposoby w kontakcie z najbliższymi sobie osobami.Kompetencje niemowlęcia
Dbanie o integralność dziecka można zacząć bardzo wcześnie – już noworodek posiada kompetencje do tego, by komunikować otoczeniu swoje wewnętrzne przeżycia. Może pokazać, że jest głodny lub najedzony, może wyrazić potrzebę bliskości, a także, odwracając wzrok, zakomunikować, że nie chce już więcej kontaktu. Szacunek dla tego, co dziecko nam przekazuje, to droga do budowania w nim poczucia własnej wartości – poczucia, że jest wartościowym człowiekiem, godnym zainteresowania i miłości innych ludzi, a także osobą, która wie, czego potrzebuje, czego nie chce i jak się czuje.Jeśli zmuszamy dziecko do jedzenia więcej, niż jest w stanie, powoli niszczymy jego integralność. Zaburzamy w nim poczucie, że ma prawo wyrażać siebie i może ufać sygnałom płynącym ze swojego ciała, które informują je o tym, kiedy jest głodne, a kiedy najedzone. Małe dzieci w pełni ufają swoim rodzicom, znacznie bardziej niż sobie. Jeśli więc dziecko wielokrotnie otrzymuje komunikat, że to rodzic lepiej wie, jak ono się czuje i czego potrzebuje, to przyjmie opinię rodzica za swoją, a odrzuci własną integralność. Doświadczy jednocześnie, że rodzic nie jest zainteresowany tym, jakim ono jest człowiekiem, co może dla dziecka oznaczać, że nie jest w tej relacji ważne.
By chronić integralność malutkiego dziecka, rodzic powinien je uważnie obserwować – zwracać uwagę na jego sygnały i odpowiadać na potrzeby, a także unikać zmuszania – do jedzenia, kontaktu, snu – szanując tym samym jego potrzeby psychiczne i fizyczne.
Potrzeby i pragnienia a integralność
Rodzicom często wydaje się, że gdy dostrzegą potrzebę lub pragnienie dziecka, będzie to oznaczało, że natychmiast muszą je spełnić. Niezwykle trudne jest mówienie dzieciom autentycznego „nie”, będącego odpowiedzią na ich prośby. Dlatego rodzice wolą zaprzeczać temu, co słyszą od dziecka, np. w odpowiedzi na jego potrzebę wyrażoną słowami: „Chcę iść na plac zabaw” mówią: „Wcale nie chcesz; teraz jest czas na naukę”. Tym samym komunikują dziecku, że jego świat wewnętrzny nie jest ważny, że to rodzic wie lepiej, co ono przeżywa.Różne życzenia i pragnienia dziecka są częścią jego integralności i chce ono dzielić się nimi z najważniejszymi osobami w swoim życiu. Okazywanie szacunku dla integralności dziecka to przyjęcie do wiadomości tego, co ono przekazuje rodzicowi na temat swojego wewnętrznego świata. Uznanie tego za ważne i warte wysłuchania. Nie oznacza to konieczności spełnienia każdego dziecięcego pragnienia. Rodzic może zadecydować, co chce z tym komunikatem zrobić – czy ma ochotę spełnić pragnienie dziecka, czy nie. Może więc powiedzieć: „Słyszę, że bardzo chciałbyś pobawić się z kolegami na podwórku, ale ja chcę, żebyś teraz został w domu”. W ten sposób przekazujemy dziecku, że jest widziane, a to, co przeżywa, jest ważne – czyli okazujemy szacunek jego integralności. Oznacza to dla dziecka, że jest OK być sobą – ze wszystkimi swoimi potrzebami i preferencjami – że w relacji z rodzicem może być takie, jakie jest, nawet jeśli akurat teraz rodzic nie zgadza się na zrealizowanie jego pragnienia.
Integralność dziecka – integralność rodzica
Mówiąc: „Chcę, żebyś…”, „Potrzebuję…”, „Nie chcę…”, rodzic pokazuje dziecku własną integralność – swoje granice i swoje potrzeby. To rodzic jest wzorcem tego, jak stawiać granice, jak wyrażać swoje potrzeby i preferencje.Jeśli jesteśmy na coś zbyt zmęczeni, coś jest dla nas za trudne lub po prostu nie mamy na to ochoty, tak samo jak dzieci mamy prawo o tym mówić. Warto pamiętać, że każde „nie” można powiedzieć w bardzo empatyczny sposób – zauważając potrzeby i emocje dziecka i jednocześnie informując je o swoich. Wtedy dziecko doświadcza kontaktu z autentycznym człowiekiem i jego integralnością, a dzięki temu uczy się empatii oraz tego, jak samo może stawiać granice.
Ochrona integralności drogą do asertywności
Jeśli dziecko doświadcza w domu tego, że może mówić „nie”, wyrażać swoje preferencje, a także że inne osoby w kontakcie z nim robią to samo, będzie potrafiło zawalczyć o siebie także w szkole, wśród kolegów i innych dorosłych. Niezależnie od presji grupy będzie w stanie powiedzieć: „Tego chcę, to lubię, ale to mi się nie podoba”. Ponieważ od swoich najbliższych osób doświadczyło, że ważne jest to, co sami przeżywamy, co czujemy i że temu właśnie można zaufać, zamiast polegać na sugestiach i namowach innych, nawet tych najważniejszych osób (którymi nieuchronnie w miarę dorastania stają się rówieśnicy).Najważniejszym, co można robić dla dziecięcej integralności, to wykazywać ciekawość, zainteresowanie i otwartość. Jeśli jako rodzice jesteśmy ciekawi tego, co chcą nam pokazać dzieci, a przy tym jesteśmy na to otwarci i nie narzucamy im swojego punktu widzenia, pozwalamy im dostrzec, że to, co myślą i czują, jest ważne i że mają prawo to wyrażać – a to właśnie jest droga do asertywności.
„Nie ma szkody całkowitej”
Nigdy nie da się całkowicie uniknąć tego, że zranimy innych, że naruszymy integralność naszych dzieci lub partnera. To zdarza się i będzie się zdarzało. Jednak tym, co możemy zrobić w takiej sytuacji, jest wzięcie odpowiedzialności za swoje działania. Można wtedy powiedzieć: „Zrobiłam coś, co było dla ciebie bolesne. To była zła decyzja i żałuję tego”. Bez obwiniania drugiej strony i i usprawiedliwiania się. Bo jak twierdzi Jesper Juul, w relacjach z innymi nigdy nie ma „szkody całkowitej”, a relację możemy naprawić, jedynie biorąc odpowiedzialność za swoje błędy i pomyłki.
Wychowawca
Katarzyna Zawisza
ŻYRAFKI
PODRÓŻ DO FRANCJI
CELE :
Dziecko:
- wyraża swoje potrzeby,
- doceniania znaczenie obecności kolegów i koleżanek z
grupy,
- jest wrażliwe na potrzeby grupy,
- poznaje obyczaje i tradycje związane z Francją,
- potrafi wskazać
Francję na mapie,
- rozpoznaje wygląd flagi
francuskiej,
- wie jak przywitać się i pożegnać w języku francuskim,
- zna charakterystyczne potrawy kuchni francuskiej,
-wie, że Paryż jest
stolicą Francji,
- dodaje i odejmuje w zakresie 10,
- rozpoznaje godło i flagę Polski,
- rozpoznaje i nazywa
zwierzęta z wiejskiego podwórka,
- wymienia etapy rozwojowe żab,
- wyjaśnia znaczenie
pszczół i mrówek dla przyrody,
- dzieli słowa na
sylaby i na głoski,
- rozpoznaje i nazywa monety o nominałach: 1 zł, 2 zł, 5 zł
i banknot o nominale 10 zł.
Wychowawca : Barbara
Cymerman
W tym miesiącu zachęcam Państwa do przeczytania artykułupt.”Poprosisz
a dziecko cię nie słucha? Jak rozmawiać bez złości”, napisanego przez JoannęBerendt i Magdalenę Sendor -
Trenerki, mediatorki i autorki książki "Dogadać się z
dzieckiem. Coaching. Empatia. Rodzicielstwo", CoJaNaTo, Warszawa 2013 oraz
internetowego kursu dla rodziców opartego na Porozumieniu bez Przemocy i
podejściu coachingowym„Słowo ma znaczenie”.
Prosisz a dziecko cię nie
słucha? Jak rozmawiać bez złości
Zaczniemy od przytoczenia realnej sytuacji, jednej z wielu mających
miejsce każdego dnia.
Dziecko bawi się z kolegą na świetlicy. Przychodzi po nie rodzic i prosi,
by dziecko zakończyło zabawę i przygotowało się do wyjścia. Dziecko kontynuuje
zabawę, więc rodzic ponawia prośbę. Dziecko nadal się bawi. Rodzic ponawia
prośbę, z tym samym skutkiem. Zdenerwowany informuje dziecko, że jeśli za dwie
minuty nie założy butów, nie będzie oglądało ulubionych Pingwinów z
Madagaskaru. Dziecko podnosi wzrok i zaczyna płakać. Rodzic u kresu
cierpliwości mówi do dziecka: “Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.
W efekcie na końcu scenki mamy rozpłakane i rozżalone dziecko oraz
zezłoszczonego, doświadczającego poczucia bezsilności rodzica. Co w tej
sytuacji przyczyniło się do zdenerwowania rodzica? Przyjrzyjmy się temu, co
dzieje się w jego głowie w odpowiedzi na odmowę dziecka, wyrażoną poprzez brak
jasnej werbalnej reakcji na prośbę rodzica.
W naszej nawykowej komunikacji taką odmowę dziecka traktujemy jako
przyczynę naszej złości. W rodzicielstwie inspirowanym Porozumieniem Bez
Przemocy na odmowę patrzymy jedynie jak na bodziec, jak na coś, co tylko
wskazuje nam, że jakaś nasza potrzeba jest niezaspokojona. Nie jest ona jednak
przyczyną naszej złości. Ta ukryta jest głębiej. Nie widzimy jej, gdyż jest
przykryta licznymi, często niemal nawykowymi myślami, które stanowią naszą
interpretację danej sytuacji. Są to myśli takie jak:
„Tak nie powinno być”.
“Jak on może mnie tak ignorować. Powinien wiedzieć, że jestem zmęczona
i chcę szybko wrócić do domu”.
“Trzeba było być bardziej surowym rodzicem, to nie zdarzałyby mi się
takie sytuacje”.
“Muszę być bardziej stanowczy”.
Poznajecie te zdania?
Trzeba, muszę…
Są w nich słowa-eskalatory złości. Mówiąc je sobie lub komuś zapewne
wzbudzimy złość, którą skierujemy na świat zewnętrzny lub wewnętrzny, na
siebie. Są to słowa: powinnam, nie powinienem, trzeba, muszę. Ogólnie rzecz
ujmując tymi słowami próbujemy sobie wmówić, że sytuacja, która właśnie ma
miejsce, powinna być inna niż jest, my powinniśmy być inni niż jesteśmy, nasze
dziecko powinno być inne. To bolesne! Dlatego też reagujemy złością. Boli, więc
zaczynamy się bronić… niestety, raniąc dalej i siebie i dziecko.
Co jest ważne?
PBP zachęca by w takich chwilach zdenerwowania, złości, skierować uwagę
na to, co w danym momencie jest dla nas ważne. Innymi słowy, przyjrzeć się tego
typu zdaniom i sprawdzić, ku jakim niezaspokojonym potrzebom one nas prowadzą.
W przypadku tego rodzica być może była to potrzeba współpracy, kontaktu z
dzieckiem, odpoczynku, łatwości i lekkości w wykonywaniu codziennych czynności,
takich jak wychodzenie ze szkoły.
Mamy więc dwa zagadnienia:
prośby rodzica i myśli – eskalatory złości.
Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz prośbom rodzica.
“Proszę, szykuj się do wyjścia” – powtórzone trzykrotnie.
“Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.
Między nimi jest jeszcze zdanie: “Jeśli za dwie minuty nie założysz
butów, nie będziesz oglądał ulubionych Pingwinów z Madagaskaru”.
To zdanie jasno nam pokazuje, iż w tej sytuacji nie było miejsca na
odmowę dziecka. W PBP rozróżniamy żądania od rzeczywistych próśb. Jaka jest
różnica? Nie polega ona na użytych słowach, bo zarówno żądania, jak i
rzeczywiste prośby mogą zawierać słowo „proszę”. To, co odróżnia prośbę od
żądania to intencja, z jaką wypowiadane są te słowa. W żądaniu nie ma gotowości
i otwartości by przyjąć odmowę, natomiast w prośbie, gdy mamy otwarte i
wrażliwe serce, mamy w sobie gotowość, by przyjąć od rozmówcy odmowę. Takie
„nie” nie oznacza, że rezygnujemy z tego, o co prosimy, z tego co dla nas w
danym momencie ważne, lecz zapraszamy rozmówcę do podjęcia dialogu – do poszukiwania
rozwiązania dobrego dla obu stron. Jest to taniec pomiędzy potrzebami moimi, a
potrzebami rozmówcy w takt szacunku, zaufania i współpracy.
Kiedy myślimy o tym zagadnieniu, przypominają nam się ważne dla nas
słowa Miki Kashtan, amerykańskiej certyfikowanej trenerki PBP z książki pod
tytułem: “The littlebook of Courageous Live” (Mała książka o Odważnym Życiu):
„Jeśli to czego chcesz od dziecka nie podlega negocjacjom, powiedz to
wprost, zamiast udawać, że jest to prośba, dopóki dziecko powie nie.”
Jeśli nie chcemy negocjować
Czasem nie mamy możliwości lub nie chcemy negocjować z dzieckiem.
Czasem nie dajemy dziecku wyboru. Warto to powiedzieć otwarcie. Dlaczego? Bo
choć sytuacja potencjalnie jest trudna, może nadal być okazją do budowania
empatycznego kontaktu i dialogu. Dialog ten nie będzie dotyczyć tego, jakie są
opcje działania w tej sytuacji, tylko tego jak my jako rodzice się czujemy w
tej sytuacji, jaka jest nasza intencja. Jednocześnie możemy z uwagą przyjąć
uczucia, które pojawią się w dziecku.
Możemy dać mu odczuć, że rozumiemy i akceptujemy jego frustracje czy
smutek, że widzimy jego potrzeby i że są one dla nas ważne. Co więcej, że
chcemy jak najczęściej brać je pod uwagę i szukać rozwiązań, które pomogą
uwzględnić potrzeby i rodzica, i dziecka. Możemy wyjaśnić, że teraz mamy taką
sytuację, że nie ma możliwości, by szukać strategii na uwzględnienie potrzeb
dziecka, a jednocześnie one naprawdę są dla nas ważne. Możemy również zapewnić
dziecko, że jego frustracja, złość czy smutek są jak najbardziej zasadne, a my
je przyjmujemy z otwartym sercem, nawet jeśli na ten moment nie chcemy lub nie
możemy zmienić sytuacji.
Dlaczego warto mówić dziecku, że przyjmujemy jego uczucia i widzimy
potrzeby?
W naszym przekonaniu to są momenty, kiedy pokazujemy dziecku, jak ważna
jest dla nas relacja z nim. I choć czasem są sytuacje, kiedy spotykamy
ograniczenia lub wybory, które mamy do dyspozycji, są wyborami, których nie
lubimy, to i tak jako rodzice stawiamy na zaufanie, szczerość, branie pod
uwagę, bezwarunkową akceptację.
Dodatkowo, kiedy mówimy o naszych uczuciach i potrzebach, które się
dzieją tu i teraz, nie uruchamiamy spirali myśli prowadzących nas do złości:
powinienem, muszę, trzeba. I oczywiście, w takim momencie być może uczuciem, o
którym będziemy chcieli powiedzieć, będzie złość. Natomiast uczucie nazwane to
uczucie, które przemija lub już przeminęło. Zaczyna znikać. A my wtedy możemy
już być z naszymi potrzebami, dawać im uwagę i ważność.
Nawiązać kontakt
Na koniec pragniemy powiedzieć jeszcze kilka słów o tym, co mogłoby
pomóc nawiązać kontakt z dzieckiem w takich sytuacjach. Czasem wśród praktyków
PBP mówimy, że empatia czyni cuda. Tym cudem jest zwiększanie
prawdopodobieństwa wzajemnego usłyszenia się i zobaczenia swoich potrzeb.
Empatyczne słowa w kontakcie z dzieckiem mogłyby w tej sytuacji brzmieć
następująco:
R: Kochanie, widzę, że nadal się bawisz, choć ja Cię proszę, żebyś się
ubrał. Podejrzewam, że fajnie się tutaj bawicie, tak?
Na tak zadane pytanie dziecko mogłoby zareagować podnosząc wzrok na
rodzica czy kiwając głową. Być może jednak zignorowałoby słowa rodzica. Rodzic
jednak nie traktuje zachowania dziecka jako ataku przeciwko niemu, ale jako
zaproszenie do dalszych prób. Rodzic mógłby kontynuować, dopytując:
R: Lubisz grać w tą grę, tak? To wygląda naprawdę na super zabawę.
Dziecko widzi wtedy, iż rodzic ma gotowość je naprawdę zobaczyć i wejść
dziecięcy świat. Dajemy dziecku uwagę – i to nie słowami, lecz naszym
podejściem, naszą intencją zwrócenia się ku temu, co w danym momencie ważne dla
dziecka. Zwiększamy wówczas prawdopodobieństwo, iż ono zechce wejść w nasz,
kiedy zaczniemy się nim dzielić. Być może dziecko wtedy coś do nas powie, na
przykład:
D: Chciałbym zagrać z Tobą w domu w taką grę.
R: Chcesz i ze mną się pobawić? Świetnie. Jeśli ubierzesz się za 5
minut, będziemy mieli całe 2 godziny i 55 minut na zabawę w domu przed kolacją.
Ruszamy?
To prawda, ze taki dialog z dzieckiem oparty na empatii zajmuje czas,
którego czasem nie mamy w danym momencie, a czasami wmawiamy sobie, że nie mamy
(aczkolwiek to odrębny temat).
A co z sytuacją, kiedy jednak nie mamy zasobów czy chęci na empatyczny
kontakt z dzieckiem? Zawsze możemy wybrać empatyczny kontakt ze sobą i zacząć
rozmowę od siebie.
W naszej sytuacji mogłoby to wyglądać tak, że po dwu- czy trzykrotnym powtórzeniu “Proszę szykuj
się do wyjścia”, zamiast posłużyć się szantażem “Jeśli nie… to…”, rodzic może
powiedzieć o sobie.
R: Hej, Janek, dwukrotnie poprosiłem cię o szykowanie się do wyjścia,
jestem mocno zmęczony i nie lubię tak czekać ubrany w przejściu, chcę być w
domu i tam bawić się z Tobą, coś zjeść. Zależy mi na wyjściu ze szkoły w ciągu
5 minut. Proszę pożegnaj się z chłopakami i wychodzimy.
Przyjrzyjmy się naszym prośbom
Kiedy słyszysz słowa rodzica z naszej scenki: “zakończ zabawę i
przyszykuj się do wyjścia”, jakie widzisz możliwości zrealizowania tej prośby?
Kiedy wczuwamy się w rolę dziecka, nasza fantazja prowadzi nas do kilku
przykładowych rozwiązań w głowie dziecka:
– Aha, to jeszcze 10 rundek i skończę grę z chłopakami.
– To się szykuję, to zacznę od wolniejszego biegania, tak pani robi z
końmi jak kończą szybki trening, najpierw schładzają się.
– No chłopaki, mam jeszcze tylko 10-15 minut i już mnie nie ma. Tata
się spieszy, widzicie.
– Lepiej nic nie będę mówił, to tata pomyśli, że jestem bardzo zajęty,
lubi jak jestem skoncentrowany.
Często nie otrzymujemy tego, czego chcemy, gdyż nie jesteśmy
dostatecznie konkretni w naszych prośbach. Oczywiście w sytuacjach
powtarzalnych, takich jak wychodzenie ze szkoły, mamy pokusę, by liczyć na
domyślność dziecka, na jego pamięć o tym, czego oczekiwaliście od niego na
początku roku szkolnego. Niemniej jednak w międzyczasie mogło się wydarzyć
mnóstwo rzeczy, które zmieniły obraz tej prośby. Raz przyszliście i
spotkaliście mamę Kasi i odebraliście dziecko dopiero 20-minutowej po rozmowie
w drzwiach. Innym razem byliście w tak dobrym nastroju i przypływie energii, że
dołączyliście się do zabawy i wyszliście dopiero po półgodzinie, etc.
Konkluzja? Im częściej udaje się nam być w tu i teraz, z sytuacją taką,
jaka jest, a nie z jaką chcielibyśmy być, tym łatwiej pozostaniemy w kontakcie
ze sobą, poza złością i szantażem. Łatwiej nam będzie wówczas podejmować próby
wejścia w kontakt z dzieckiem. Jak tam dotrzeć? Po pierwsze – podjąć decyzję,
że chcemy tam być. A po drugie, praktykować mimo porażek.
Joanna Berendt i Magdalena Sendor
Trenerki, mediatorki i autorki książki "Dogadać się z dzieckiem.
Coaching. Empatia. Rodzicielstwo", CoJaNaTo, Warszawa 2013 oraz
internetowego kursu dla rodziców opartego na Porozumieniu bez Przemocy i
podejściu coachingowym „Słowo ma znaczenie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz