PLUSZOWY MIŚ

wtorek, 8 maja 2018

PROJEKT EDUKACYJNY NA MIESIĄC MAJ:

TYGRYSKI

Temat: Łąka wiosną. Znam różne zawody. Moi rodzice. Wiosna na wsi

ZAKRES EDUKACJI
Edukacja społeczna:
·       Poznawanie nazw i wyglądu zwierząt mieszkających na łące
·       Zapoznanie z pracą ogrodnika, krawcowej, policjanta
·       Rozwijanie umiejętności klasyfikowania
·       Rozwijanie umiejętności dzielenia się i współpracy (wspólnego bawienia się)
Edukacja językowa:
·       Wzbudzenie zainteresowania literaturą dziecięcą
·       Rozwijanie umiejętności uważnego słuchania wiersza
·       Wspomaganie rozwoju mowy
·       Rozwijanie pamięci
Edukacja matematyczna:
·       Rozwijanie umiejętności liczenia w zakresie do 10
Edukacja ruchowa:
·       Rozwijanie sprawności ruchowej, koordynacji oraz spostrzegawczości
·       Ćwiczenie motoryki małej i dużej

Edukacja muzyczna:
·       Rozwijanie poczucia rytmu i umiejętności wokalnych
·       Rozwijanie umiejętności słuchania i śpiewania piosenek
Edukacja plastyczna:
·       Rozwijanie aktywności twórczej, wyobraźni
·       Rozwijanie sprawności manualnej (wyklejanie, kolorowanie, konstruowanie)
·       Rozwijanie wrażliwości zmysłowej

PLAN TYGODNIOWY
Poniedziałek – angielski
Wtorek – rytmika
Środa - prace plastyczne
Czwartek – prace przestrzenne z mas ceramicznych, język angielski


W tym miesiącu polecam artykuł Eweliny Adamczyk
Język życia – jak budować dobre relacje z ludźmi bez wyrzekania się siebie?”
Związki z innymi ludźmi stanowią istotę naszego życia. O jego jakości w dużej mierze decydują relacje, które budujemy. A nawet – jak twierdzi Martin Buber – z jakości naszych relacji powstaje otaczający nas świat. Żyjąc z innymi, dla innych i wśród innych, czerpiemy z tego satysfakcję, znajdujemy motywację, odczuwamy radość, natrafiamy na źródło energii, karmimy się wzajemnością. Albo też odczuwamy frustrację, przeżywamy jedno rozczarowanie za drugim, doświadczamy niezrozumienia i atmosfery pełnej napięcia. Jak zatem budować dobre relacje z innymi? Wszak życie poza nimi jest niemożliwe.
Być w relacji – co to właściwie znaczy?
Tworzenie relacji określa się jako sposób wyrażania emocji i postaw między ludźmi. Precyzyjne określanie uczuć i myśli nastręcza wielu z nas niemało trudności. Bycie w relacji z dziećmi, z mężem/partnerem, teściami/dziadkami, szefem, współpracownikami, sąsiadami i samym sobą wymaga zaangażowania i współdziałania wielu czynników.

Na jakość naszych relacji może mieć wpływ między innymi:
·       język, którego używamy,
·       intencja, z jaką się wypowiadamy i działamy,
·       obraz samego siebie (poczucie własnej wartości, samoocena),
·       przekonania o sobie, innych, świecie,
·       wartości, którymi się kierujemy,
·       ogólny stan psychofizyczny,
·       doświadczenie relacji wyniesionej z domu rodzinnego (ukształtowanej w pierwszych latach naszego życia).
Dla wielu rodziców moment pojawienia się na świecie dzieci staje się jednocześnie początkiem długiej drogi, pełnej wewnętrznych przemian, odkryć, refleksji. Okazuje się niejednokrotnie, że sami nie mamy tego, co chcielibyśmy ofiarować naszym dzieciom, że widząc w nich odbicie swoich cech, reakcji, opinii, wcale nie jesteśmy zadowoleni z tego, że metody wychowawcze naszych rodziców zupełnie się nie sprawdzają; nie tego chcemy dla naszych najbliższych. Dochodzimy więc do wniosku, że zmianę musimy zacząć od siebie: od budowania relacji z samym sobą.

Jak porozumiewać się bez przemocy?
Na tej drodze wiernym i sprawdzonym towarzyszem jest Porozumienie bez Przemocy (NVC), które dla wielu staje się filozofią życia, a nie tylko metodą komunikacji.

Marshall Rosenberg – twórca NVC – w centrum stawiał pozostawanie w kontakcie z drugim człowiekiem, nawet przy różnicy zdań, konflikcie potrzeb, dysonansie wartości. Kontakcie pełnym szacunku i akceptacji dla uczuć i pragnień drugiego. Porozumienie bez Przemocy wykracza poza granice światopoglądowe i religijne, jest realnym wsparciem w słuchaniu drugiego człowieka bez uprzedzeń i osądów. Dzięki swoim narzędziom pozwala na budowanie relacji będących odbiciem autentycznej troski i miłości.
Rosenberg wyraźnie wskazał, że to sposób komunikowania się ludzi jest źródłem wszelkich nieporozumień, kłótni i wojen. Słowa, które wypowiadamy, mają wielką moc – mogą budować lub niszczyć, wspierać lub poniżać, koić lub zadawać ból.

Posługujemy się nimi często zupełnie automatycznie, powtarzając te same sformułowania z pokolenia na pokolenie, rzadko odkrywając przy tym to, co jest w nich głębiej ukryte. A słowa, zdania, które kierujemy do bliskich, są wyrazem naszych pragnień – tych spełnionych i tych, za którymi wciąż tęsknimy.

Język żyrafy i język szakala
Marshall Rosenberg wyodrębnił dwa style porozumiewania się, których symbolami są dwa zwierzęta: żyrafa i szakal. Szakal obrazuje wszelkie osądy, krytykę, ocenę, wywoływanie poczucia winy, zawstydzanie, czyli wszystko to, co kierujemy pod adresem naszych bliskich, gdy nasze potrzeby rozpaczliwie domagają się zauważenia i zatroszczenia się o nie. Mówiąc językiem obrazowym, takie komunikaty szczekają i wyją jak szakal polujący w nocy, którego skowyt dociera w najdalsze zakątki sawanny. Ujada tak długo i tak głośno, aż zaspokoi głód. Kłopot jednak w tym, że kiedy odzywa się „szakal” – nasz lub kogoś z naszych bliskich – trudno za jego raniącymi słowami dostrzec potrzeby:
·       „Oj, jak nieładnie tak się zachowywać, grymasić i wypluwać jedzenie” –
·       potrzebą mówiącego może być tu troska, dbanie o dziecko albo potrzeba sensu (przygotowane jedzenie się zjada, a nie wyrzuca). Może też chodzić o łatwość przy spożywaniu posiłku.
·       „Znów nie kupiłeś mleka!? Przecież cię prosiłam. O wszystkim muszę myśleć sama, takie to jest trudne, żeby o tym pamiętać?” – w tych słowach może kryć się potrzeba współpracy, może ktoś potrzebuje pomocy lub zaufania, że jeśli o coś poprosi, to może nie zaprzątać sobie więcej tym głowy…
·       „Jesteś taka sama jak twoja matka, o wszystkim musisz decydować sama, z nikim się nie liczysz, tylko wydajesz dyspozycje” – prawdopodobnie komuś zależy na tym, by być wziętym pod uwagę, uwzględnionym, włączonym. A może ktoś potrzebuje autonomii?
·       „Jesteś głupia! I jeszcze jesteś najgorszą mamą na świecie!” – w zależności od sytuacji dziecku może chodzić o zabawę, potrzebę zrozumienia lub akceptacji.
·       „Z tobą w ogóle nie można porozmawiać, nie obchodzi cię, co ja przeżywam! Jak można być takim egoistą?!” – w takich słowach głośno woła potrzeba kontaktu, wysłuchania, wspólnoty, a może nawet miłości.
Tym, co pozwala te słowa potraktować jak okna prowadzące do wewnętrznego świata drugiego człowieka, a nie jak mur oddzielający nas od niego, jest perspektywa żyrafy. Rosenberg wybrał ją spośród innych zwierząt jako symbol języka wzbogacającego życie, bo żyrafa ma ogromne serce i długą szyję – słucha sercem i poprzez pryzmat zaspokojonych lub niespełnionych potrzeb postrzega słowa i czyny.

Taki punkt widzenia siebie i drugiego wnosi w nasze relacje więcej spokoju, zrozumienia i miłości. Jeśli przyjmiemy, że to, co mówimy czy robimy, bywa jedynie nieudaną próbą zatroszczenia się o siebie, a nie intencjonalnym działaniem na niekorzyść drugiego, możemy krok po kroku w bardziej konstruktywny sposób uczyć się wyrażać to, co jest dla nas ważne, bez obarczania innych odpowiedzialnością za nasze odczucia. Ta świadomość oraz wiedza, w jaki sposób zadbać o swoje potrzeby, pozwala przejąć ster odpowiedzialności i podjąć działania, które doprowadzą do celu.

Jeżeli uświadomię sobie, że potrzebuję kontaktu i bliskości, a mój partner czwarty wieczór z rzędu ogląda serial, mam większą szansę, że to dostanę, jeśli:
·       nie będę liczyła na to, że on się domyśli,
·       nie wypowiem słów pełnych żalu, pretensji czy krytyki,
·       powiem, że tęsknię za rozmową, za wspólnym przygotowaniem i zjedzeniem kolacji albo masażem, bo przecież strategii na bliskość i kontakt jest wiele.
Użycie „języka żyrafy” nie daje gwarancji, że moja prośba zostanie spełniona, bo została wypowiedziana w nowy, jasny i nieraniący sposób. Gdyby tak było, NVC stałoby się w gruncie rzeczy kolejnym narzędziem manipulacji. Tymczasem istotą Porozumienia bez Przemocy jest pozostawanie w kontakcie, zauważanie potrzeb i spełnianie ich przy uwzględnieniu swoich zasobów i swojej gotowości, a nie wbrew sobie i za wszelką cenę.
Jak pozostać w kontakcie, gdy słyszymy odmowę, gdy nasze dziecko głośno domaga się kolejnej zabawki, na którą nie chcemy się zgodzić, gdy teściowa daje słodycze dzieciom, choć prosiliśmy ją, by tego nie robiła, gdy sąsiad krzyczy na naszego syna, gdy ten biega pod jego oknami…?

Ścieżka żyrafy
Gdy idę ścieżką żyrafy, czyli modelem konstruowania komunikatu w oparciu o cztery kroki: obserwację, nazywanie uczuć, poszukiwanie potrzeb, wyrażanie prośby – pozostanę w kontakcie z tym, co w drugim człowieku domaga się uwagi, co jest dla niego ważne i co jest w nim żywe w danej chwili.

Krok 1 – obserwacja (nie ocena)
JidduKrishnamurti powiedział, że „umiejętność obserwowania bez oceniania jest najwyższą formą inteligencji”. Dlaczego? Bo zazwyczaj większość z nas obserwację łączy z jakąś oceną, krytyką, etykietą. Niezwykle trudno jest uchwycić sam fakt – obiektywnie, w tym konkretnym miejscu i czasie. Nadużywamy kwantyfikatorów typu: zawsze, ciągle, wciąż, nigdy, jak zwykle.

Przykład:
Wchodzimy do pokoju 10-latka i z naszych ust pada zdanie: „Jak zwykle masz bajzel w pokoju, nigdy nie sprzątasz swoich rzeczy. Co za leń i bałaganiarz z ciebie!”. Takie stwierdzenie nie ma nic wspólnego z obserwacją. Będzie nią natomiast wypowiedź: „Wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i widzę na podłodze cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę, klocki i łyżwy”. To zdanie opisuje rzeczywistość. Robi to w sposób pozbawiony obraźliwych epitetów, wyolbrzymień i niewspierających przekonań. Jeśli uda nam się tak przeformułowywać pierwszy komunikat, szansa na dialog wzrośnie, bo przecież nikt nie będzie spokojnie słuchać tego, co nieprzyjemne na swój temat, tylko zacznie się bronić, wybierając atak lub ucieczkę z kontaktu.

Krok 2 – uczucia (nie myśli)
To okazja do wyrażenia emocji, które rodzą się w odpowiedzi na to, co widzimy lub słyszymy. Wydaje się to proste, ale nie zawsze takie jest – z kilku powodów:
·       nasz zasób słów określający uczucia jest ograniczony do podstawowych pojęć takich jak: radość, smutek, złość, żal, ból (dobrze jest popracować nad rozróżnianiem różnych stanów emocjonalnych i ich nazywaniem),
·       mówienie o uczuciach jest dla wielu krępujące (warto poszukać przyczyny, dlaczego tak jest),
·       mylimy uczucia z myślami, np.: opuszczenie, odrzucenie, ignorowanie nie jest uczuciem (ja myślę, że inni mnie opuścili, odrzucili, zignorowali, czyli innym daję prawo do decydowanie o tym, jak się czuję).
Przykład:
„Kiedy wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i widzę na podłodze cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę, klocki i łyżwy. Czuję z tego powodu irytację, frustrację, bezsilność, złość, niepokój…, bo… (najpewniej jakieś moje potrzeby są niezaspokojone np.: potrzeba ładu, estetyki, dotrzymywania umów, współpracy, bezpieczeństwa)

Krok 3 – potrzeby (nie strategie)
Potrzeby są motorem napędzającym nasze życie. Dla wszystkich ludzi, bez względu na płeć, wiek, status, pochodzenie, pozostają jednakowe. Różnią nas strategie, czyli sposoby, które wybieramy, by te same potrzeby zaspokoić na różne sposoby.
Być może dla rodzica strategią na ład w pokoju dziecka będzie sprzątanie go samemu, inny będzie chciał, by o porządek dbało dziecko, ktoś jeszcze podzieli zadania pomiędzy domowników. I tu najczęściej dochodzi do konfliktów – na poziomie strategii, nie potrzeb. Wielu z nas, dorosłych, nie ma świadomości swoich potrzeb, bo skutecznie nauczono nas je tłumić – poprzez podporządkowywanie się narzucanym zasadom, przyjmowanym rolom lub przekazywanym stereotypom, na przykład:
·       Dzieci nie mają prawa decydować o sobie. Dopóki mieszkają w domu rodzicielskim, mają być posłuszne i wypełniać polecenia – tak większość z nas była wychowywana, nie mogliśmy wybierać ubrań, kółek zainteresowań lub odmówić wykonania jakiegoś zadania. Dlatego niejednokrotnie toczymy wewnętrzną walkę pomiędzy kontynuowaniem modelu wychowawczego, zgodnie z którym sami byliśmy wychowywani, a uwzględnianiem potrzeb naszych dzieci i oddaniem im prawa do ich wyrażania i dbania w sposób, który może się różnić od naszego.
·       Kobiety mają zadbać o dom, męża, dzieci, a o siebie w ostatniej kolejności – jeśli doba im na to pozwoli, a z reguły nie pozwala… Ileż to żon i matek niejednokrotnie odczuwa wyrzuty sumienia i zamiast gotowania obiadu czy prasowania nie potrafi wybrać wizyty u fryzjera, po raz kolejny rezygnuje ze spotkania z przyjaciółką czy choćby relaksu pod kocem z książką – zaczętą kilka miesięcy temu.
Wielu z nas nie daje sobie prawa do zaspokajania potrzeb, bo uwierzyliśmy w klątwę egoizmu. Być może żyjemy bez tej etykiety, ale za to jesteśmy pełni frustracji, zmęczenia, rozczarowania i bólu, co przekłada się na nasze relacje z bliskimi.

Krok 4 – prośby (nie żądania)
Zamiast prosić o wsparcie i pomoc często żądamy, oczekujemy, wymuszamy, choć wydaje nam się, że wyrażamy prośbę. Jeśli uświadomimy sobie, jaką mamy potrzebę, prośba zrodzi się naturalnie – będziemy umieli konkretnie nazwać to, co mogłoby wzbogacić nasze życie w danej chwili.
Przykład:
„Kiedy wchodzę do ciebie czwarty raz w tym tygodniu i widzę na podłodze cztery pary skarpetek, spodnie dresowe, bluzę, pidżamę, klocki i łyżwy, czuję irytację, (frustrację, bezsilność, złość, niepokój), bo bardzo mi zależy na dotrzymywaniu umów. Chciałabym wierzyć, że jeśli się na coś umawiamy, to mogę być spokojna, że to zostanie zrobione. Chcę, żeby twoje ubrania, jeśli są brudne, były w szafce lub w pojemniku na pranie najpóźniej następnego dnia po tym, jak je zdejmiesz. Możesz to robić? Powiesz mi, czy będzie to dla ciebie w porządku?”
Jak rozpoznać, czy prośba rzeczywiście jest prośbą, a nie zachowuje jedynie jej pozory? Mówi o tym nasza reakcja na odpowiedź, którą usłyszymy. Jeśli jest w nas gotowość przyjęcia odmowy, to faktycznie wyraziliśmy prośbę – przecież drugi człowiek jest wolny, może wybrać coś innego niż spełnienie naszego życzenia. A może chce je spełnić w innym czasie lub w inny sposób?

Aby nasza prośba mogła być zrealizowana, powinna być:
·       konkretna,
·       określona w miejscu i czasie,
·       skierowana do wybranej osoby,
·       wyrażona językiem pozytywnym, czyli mówić o tym, czego chcemy, a nie o tym, czego nie chcemy.
Marshall Rosenberg wierzył, że niezwykle ważną potrzebą każdego człowieka jest chęć wzbogacania życia innych ludzi. Chcemy przyczyniać się do ich dobrostanu ze względu na wartość łączącej nas relacji. Ta perspektywa rodzi zaufanie, że jeśli drugi człowiek ma wystarczające zasoby, żeby mnie wesprzeć, to najpewniej to zrobi, a jeżeli odmawia, to dlatego, że chce zatroszczyć się o swoje inne, ważne w danej chwili, potrzeby.
To podejście jest niezwykle uwalniające – jeśli dziecko/partner/teściowa odmawia spełnienia mojej prośby, nie oznacza to, że mnie odtrąca, lekceważy, nie szanuje etc., ale w ten sposób mówi „ tak” czemuś innemu, np.: trosce o swój odpoczynek, swoją autonomię, intymność, a może rozwój. W każdym razie odmowa może być początkiem dialogu, a nie jego końcem.
Porozumienie bez Przemocy to wybór, dzięki któremu nasze relacje stają się bardziej autentyczne i głębokie. Drugi człowiek, postrzegany z perspektywy tych samych uczuć i potrzeb, których i my doświadczamy, staje się bliższy. Uczymy się na niego patrzeć z sercem pełnym zrozumienia, by osiągnąć to, co tak istotne, a dzięki czemu łatwiej nam go nie oceniać i nie krytykować. Z wrażliwością i szacunkiem próbujemy go słuchać – bez konieczności akceptacji wszystkich wybieranych przez niego strategii.

Porozumienie bez Przemocy wzmacnia miłość zamiast wrogości, wspólnotę zamiast izolacji, zrozumienie zamiast osądzania, pojednanie zamiast konfliktu – to język życia.


Źródło: https://dziecisawazne.pl/potrzeba-kazdego-czlowieka-jest-chec-wzbogacania-zycia-innych-jak-budowac-dobre-relacje-z-ludzmi-bez-wyrzekania-sie-siebie/

Wychowawca: Ilona Maciąg


KANGURKI

,,Francja”
Cele:
- nabywanie wiadomości o tradycji, kulturze i życiu ludzi we Francji,
- zapoznanie z położeniem Francji na mapie Europy,
- poznanie barwy flagi Francji
- poznanie pojęć: stolica mody, Disneyland,
- kojarzenie Francji z wieżą Eiffla i Czerwonym Kapturkiem,
- poznanie tradycyjnej kuchni francuskiej: ser, ślimaki, żaby,
- świadomość i wyrażanie własnych potrzeb,
- wrażliwość na potrzeby innych,
- ćwiczenia małej i dużej motoryki
- doskonalenie liczenia w zakresie 10

Plan tygodniowy:
poniedziałek:
- gimnastyka
- j. angielski
- 10:30- taniec (dodatkowo płatne)
- 12:00 – basen (dodatkowo płatne)
- 13:00 Programowanie (dodatkowo płatne)
wtorek:
- 9:30 zajęcia rytmiczne
- zajęcia plastyczne/ zabawy z masami plastycznymi
- 12:30 – glottozabawy
środa:
- j. angielski
- 10:00 – piłka nożna (dodatkowo płatne)
- 12:30 – Judo (dodatkowo płatne)
czwartek:
- 9:30 – joga (dodatkowo płatne)
-13:45 – j. hiszpański (dodatkowo płatne)
- j. angielski
piątek:

-13:30 – ceramika (dodatkowo płatne)


Na maj proponuję artykuł:
Joanna Gruhn-Devantier

“Mam swoje uczucia, potrzeby, granice. Jestem sobą!”. O dziecięcej integralności

Dziecięca integralność to coś, co niezwykle łatwo naruszyć. Przez wiele lat wychowanie dzieci polegało na systematycznym jej pogwałcaniu – przez kary cielesne, przemoc psychiczną, a także niezwykle autorytatywne podejście do rodzicielstwa.
Jednak dziecięca integralność może być też naruszana w nieco mniej oczywisty sposób – przez ignorowanie potrzeb i przeżyć dziecka, krytykę i narzucanie rodzicielskiego światopoglądu. Jesper Juul szacunek dla dziecięcej integralności uznaje za podstawę budowania u dzieci poczucia własnej wartości, ale także uchronienia ich w przyszłości przed trudnościami psychicznymi, uzależnieniami i niszczącymi relacjami. Czym jednak jest integralność? I jak można ją chronić?

Co to jest integralność?

Integralność człowieka to wszystko to, co się z nim łączy i jest jego częścią: jego uczucia, wartości, potrzeby, granice, ale także sny, marzenia oraz ciało. Ochrona integralności dziecka to pozwolenie mu na wyrażanie siebie, na własny wewnętrzny świat , czyli między innymi na potrzeby i pragnienia okazywane na różne sposoby w kontakcie z najbliższymi sobie osobami.

Kompetencje niemowlęcia

Dbanie o integralność dziecka można zacząć bardzo wcześnie – już noworodek posiada kompetencje do tego, by komunikować otoczeniu swoje wewnętrzne przeżycia. Może pokazać, że jest głodny lub najedzony, może wyrazić potrzebę bliskości, a także, odwracając wzrok, zakomunikować, że nie chce już więcej kontaktu. Szacunek dla tego, co dziecko nam przekazuje, to droga do budowania w nim poczucia własnej wartości – poczucia, że jest wartościowym człowiekiem, godnym zainteresowania i miłości innych ludzi, a także osobą, która wie, czego potrzebuje, czego nie chce i jak się czuje.
Jeśli zmuszamy dziecko do jedzenia więcej, niż jest w stanie, powoli niszczymy jego integralność. Zaburzamy w nim poczucie, że ma prawo wyrażać siebie i może ufać sygnałom płynącym ze swojego ciała, które informują je o tym, kiedy jest głodne, a kiedy najedzone. Małe dzieci w pełni ufają swoim rodzicom, znacznie bardziej niż sobie. Jeśli więc dziecko wielokrotnie otrzymuje komunikat, że to rodzic lepiej wie, jak ono się czuje i czego potrzebuje, to przyjmie opinię rodzica za swoją, a odrzuci własną integralność. Doświadczy jednocześnie, że rodzic nie jest zainteresowany tym, jakim ono jest człowiekiem, co może dla dziecka oznaczać, że nie jest w tej relacji ważne.
By chronić integralność malutkiego dziecka, rodzic powinien je uważnie obserwować – zwracać uwagę na jego sygnały i odpowiadać na potrzeby, a także unikać zmuszania – do jedzenia, kontaktu, snu – szanując tym samym jego potrzeby psychiczne i fizyczne.

Potrzeby i pragnienia a integralność

Rodzicom często wydaje się, że gdy dostrzegą potrzebę lub pragnienie dziecka, będzie to oznaczało, że natychmiast muszą je spełnić. Niezwykle trudne jest mówienie dzieciom autentycznego „nie”, będącego odpowiedzią na ich prośby. Dlatego rodzice wolą zaprzeczać temu, co słyszą od dziecka, np. w odpowiedzi na jego potrzebę wyrażoną słowami: „Chcę iść na plac zabaw” mówią: „Wcale nie chcesz; teraz jest czas na naukę”. Tym samym komunikują dziecku, że jego świat wewnętrzny nie jest ważny, że to rodzic wie lepiej, co ono przeżywa.
Różne życzenia i pragnienia dziecka są częścią jego integralności i chce ono dzielić się nimi z najważniejszymi osobami w swoim życiu. Okazywanie szacunku dla integralności dziecka to przyjęcie do wiadomości tego, co ono przekazuje rodzicowi na temat swojego wewnętrznego świata. Uznanie tego za ważne i warte wysłuchania. Nie oznacza to konieczności spełnienia każdego dziecięcego pragnienia. Rodzic może zadecydować, co chce z tym komunikatem zrobić – czy ma ochotę spełnić pragnienie dziecka, czy nie. Może więc powiedzieć: „Słyszę, że bardzo chciałbyś pobawić się z kolegami na podwórku, ale ja chcę, żebyś teraz został w domu”. W ten sposób przekazujemy dziecku, że jest widziane, a to, co przeżywa, jest ważne – czyli okazujemy szacunek jego integralności. Oznacza to dla dziecka, że jest OK być sobą – ze wszystkimi swoimi potrzebami i preferencjami – że w relacji z rodzicem może być takie, jakie jest, nawet jeśli akurat teraz rodzic nie zgadza się na zrealizowanie jego pragnienia.

Integralność dziecka – integralność rodzica

Mówiąc: „Chcę, żebyś…”, „Potrzebuję…”, „Nie chcę…”, rodzic pokazuje dziecku własną integralność – swoje granice i swoje potrzeby. To rodzic jest wzorcem tego, jak stawiać granice, jak wyrażać swoje potrzeby i preferencje.
Jeśli jesteśmy na coś zbyt zmęczeni, coś jest dla nas za trudne lub po prostu nie mamy na to ochoty, tak samo jak dzieci mamy prawo o tym mówić. Warto pamiętać, że każde „nie” można powiedzieć w bardzo empatyczny sposób – zauważając potrzeby i emocje dziecka i jednocześnie informując je o swoich. Wtedy dziecko doświadcza kontaktu z autentycznym człowiekiem i jego integralnością, a dzięki temu uczy się empatii oraz tego, jak samo może stawiać granice.

Ochrona integralności drogą do asertywności

Jeśli dziecko doświadcza w domu tego, że może mówić „nie”, wyrażać swoje preferencje, a także że inne osoby w kontakcie z nim robią to samo, będzie potrafiło zawalczyć o siebie także w szkole, wśród kolegów i innych dorosłych. Niezależnie od presji grupy będzie w stanie powiedzieć: „Tego chcę, to lubię, ale to mi się nie podoba”. Ponieważ od swoich najbliższych osób doświadczyło, że ważne jest to, co sami przeżywamy, co czujemy i że temu właśnie można zaufać, zamiast polegać na sugestiach i namowach innych, nawet tych najważniejszych osób (którymi nieuchronnie w miarę dorastania stają się rówieśnicy).
Najważniejszym, co można robić dla dziecięcej integralności, to wykazywać ciekawość, zainteresowanie i otwartość. Jeśli jako rodzice jesteśmy ciekawi tego, co chcą nam pokazać dzieci, a przy tym jesteśmy na to otwarci i nie narzucamy im swojego punktu widzenia, pozwalamy im dostrzec, że to, co myślą i czują, jest ważne i że mają prawo to wyrażać – a to właśnie jest droga do asertywności.

„Nie ma szkody całkowitej”

Nigdy nie da się całkowicie uniknąć tego, że zranimy innych, że naruszymy integralność naszych dzieci lub partnera. To zdarza się i będzie się zdarzało. Jednak tym, co możemy zrobić w takiej sytuacji, jest wzięcie odpowiedzialności za swoje działania. Można wtedy powiedzieć: „Zrobiłam coś, co było dla ciebie bolesne. To była zła decyzja i żałuję tego”. Bez obwiniania drugiej strony i i usprawiedliwiania się. Bo jak twierdzi Jesper Juul, w relacjach z innymi nigdy nie ma „szkody całkowitej”, a relację możemy naprawić, jedynie biorąc odpowiedzialność za swoje błędy i pomyłki.


                                                                                              Wychowawca Katarzyna Zawisza

ŻYRAFKI


PODRÓŻ DO FRANCJI
CELE :
Dziecko:
- wyraża swoje potrzeby,
- doceniania znaczenie obecności kolegów i koleżanek z grupy,
- jest wrażliwe na potrzeby grupy,
- poznaje obyczaje i tradycje związane z Francją,
- potrafi  wskazać Francję na mapie,
- rozpoznaje wygląd flagi  francuskiej,
- wie jak przywitać się i pożegnać w języku francuskim,
- zna charakterystyczne potrawy  kuchni francuskiej,
-wie, że Paryż  jest stolicą Francji,
- dodaje i odejmuje w zakresie 10,
-  rozpoznaje  godło i flagę Polski,
- rozpoznaje  i  nazywa  zwierzęta  z  wiejskiego podwórka,
- wymienia etapy rozwojowe żab,
-  wyjaśnia znaczenie pszczół i mrówek dla przyrody,
-  dzieli słowa na sylaby i na głoski,
- rozpoznaje i nazywa monety o nominałach: 1 zł, 2 zł, 5 zł i banknot o nominale 10 zł.

Wychowawca :   Barbara Cymerman

W tym miesiącu zachęcam Państwa do przeczytania artykułupt.”Poprosisz a dziecko cię nie słucha? Jak rozmawiać bez złości”, napisanego przez  JoannęBerendt i  Magdalenę Sendor -
Trenerki, mediatorki i autorki książki "Dogadać się z dzieckiem. Coaching. Empatia. Rodzicielstwo", CoJaNaTo, Warszawa 2013 oraz internetowego kursu dla rodziców opartego na Porozumieniu bez Przemocy i podejściu coachingowym„Słowo ma znaczenie”.

JoannaBerendt i Magdalena Sendor

Prosisz a dziecko cię nie słucha? Jak rozmawiać bez złości

Zaczniemy od przytoczenia realnej sytuacji, jednej z wielu mających miejsce każdego dnia.

Dziecko bawi się z kolegą na świetlicy. Przychodzi po nie rodzic i prosi, by dziecko zakończyło zabawę i przygotowało się do wyjścia. Dziecko kontynuuje zabawę, więc rodzic ponawia prośbę. Dziecko nadal się bawi. Rodzic ponawia prośbę, z tym samym skutkiem. Zdenerwowany informuje dziecko, że jeśli za dwie minuty nie założy butów, nie będzie oglądało ulubionych Pingwinów z Madagaskaru. Dziecko podnosi wzrok i zaczyna płakać. Rodzic u kresu cierpliwości mówi do dziecka: “Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.

W efekcie na końcu scenki mamy rozpłakane i rozżalone dziecko oraz zezłoszczonego, doświadczającego poczucia bezsilności rodzica. Co w tej sytuacji przyczyniło się do zdenerwowania rodzica? Przyjrzyjmy się temu, co dzieje się w jego głowie w odpowiedzi na odmowę dziecka, wyrażoną poprzez brak jasnej werbalnej reakcji na prośbę rodzica.
W naszej nawykowej komunikacji taką odmowę dziecka traktujemy jako przyczynę naszej złości. W rodzicielstwie inspirowanym Porozumieniem Bez Przemocy na odmowę patrzymy jedynie jak na bodziec, jak na coś, co tylko wskazuje nam, że jakaś nasza potrzeba jest niezaspokojona. Nie jest ona jednak przyczyną naszej złości. Ta ukryta jest głębiej. Nie widzimy jej, gdyż jest przykryta licznymi, często niemal nawykowymi myślami, które stanowią naszą interpretację danej sytuacji. Są to myśli takie jak:

„Tak nie powinno być”.
“Jak on może mnie tak ignorować. Powinien wiedzieć, że jestem zmęczona i chcę szybko wrócić do domu”.
“Trzeba było być bardziej surowym rodzicem, to nie zdarzałyby mi się takie sytuacje”.
“Muszę być bardziej stanowczy”.
Poznajecie te zdania?

Trzeba, muszę…
Są w nich słowa-eskalatory złości. Mówiąc je sobie lub komuś zapewne wzbudzimy złość, którą skierujemy na świat zewnętrzny lub wewnętrzny, na siebie. Są to słowa: powinnam, nie powinienem, trzeba, muszę. Ogólnie rzecz ujmując tymi słowami próbujemy sobie wmówić, że sytuacja, która właśnie ma miejsce, powinna być inna niż jest, my powinniśmy być inni niż jesteśmy, nasze dziecko powinno być inne. To bolesne! Dlatego też reagujemy złością. Boli, więc zaczynamy się bronić… niestety, raniąc dalej i siebie i dziecko.

Co jest ważne?
PBP zachęca by w takich chwilach zdenerwowania, złości, skierować uwagę na to, co w danym momencie jest dla nas ważne. Innymi słowy, przyjrzeć się tego typu zdaniom i sprawdzić, ku jakim niezaspokojonym potrzebom one nas prowadzą. W przypadku tego rodzica być może była to potrzeba współpracy, kontaktu z dzieckiem, odpoczynku, łatwości i lekkości w wykonywaniu codziennych czynności, takich jak wychodzenie ze szkoły.

Mamy więc dwa zagadnienia:  prośby rodzica i myśli – eskalatory złości.

Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz prośbom rodzica.

“Proszę, szykuj się do wyjścia” – powtórzone trzykrotnie.
“Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.
Między nimi jest jeszcze zdanie: “Jeśli za dwie minuty nie założysz butów, nie będziesz oglądał ulubionych Pingwinów z Madagaskaru”.
To zdanie jasno nam pokazuje, iż w tej sytuacji nie było miejsca na odmowę dziecka. W PBP rozróżniamy żądania od rzeczywistych próśb. Jaka jest różnica? Nie polega ona na użytych słowach, bo zarówno żądania, jak i rzeczywiste prośby mogą zawierać słowo „proszę”. To, co odróżnia prośbę od żądania to intencja, z jaką wypowiadane są te słowa. W żądaniu nie ma gotowości i otwartości by przyjąć odmowę, natomiast w prośbie, gdy mamy otwarte i wrażliwe serce, mamy w sobie gotowość, by przyjąć od rozmówcy odmowę. Takie „nie” nie oznacza, że rezygnujemy z tego, o co prosimy, z tego co dla nas w danym momencie ważne, lecz zapraszamy rozmówcę do podjęcia dialogu – do poszukiwania rozwiązania dobrego dla obu stron. Jest to taniec pomiędzy potrzebami moimi, a potrzebami rozmówcy w takt szacunku, zaufania i współpracy.

Kiedy myślimy o tym zagadnieniu, przypominają nam się ważne dla nas słowa Miki Kashtan, amerykańskiej certyfikowanej trenerki PBP z książki pod tytułem: “The littlebook of Courageous Live” (Mała książka o Odważnym Życiu):

„Jeśli to czego chcesz od dziecka nie podlega negocjacjom, powiedz to wprost, zamiast udawać, że jest to prośba, dopóki dziecko powie nie.” 

Jeśli nie chcemy negocjować
Czasem nie mamy możliwości lub nie chcemy negocjować z dzieckiem. Czasem nie dajemy dziecku wyboru. Warto to powiedzieć otwarcie. Dlaczego? Bo choć sytuacja potencjalnie jest trudna, może nadal być okazją do budowania empatycznego kontaktu i dialogu. Dialog ten nie będzie dotyczyć tego, jakie są opcje działania w tej sytuacji, tylko tego jak my jako rodzice się czujemy w tej sytuacji, jaka jest nasza intencja. Jednocześnie możemy z uwagą przyjąć uczucia, które pojawią się w dziecku.

Możemy dać mu odczuć, że rozumiemy i akceptujemy jego frustracje czy smutek, że widzimy jego potrzeby i że są one dla nas ważne. Co więcej, że chcemy jak najczęściej brać je pod uwagę i szukać rozwiązań, które pomogą uwzględnić potrzeby i rodzica, i dziecka. Możemy wyjaśnić, że teraz mamy taką sytuację, że nie ma możliwości, by szukać strategii na uwzględnienie potrzeb dziecka, a jednocześnie one naprawdę są dla nas ważne. Możemy również zapewnić dziecko, że jego frustracja, złość czy smutek są jak najbardziej zasadne, a my je przyjmujemy z otwartym sercem, nawet jeśli na ten moment nie chcemy lub nie możemy zmienić sytuacji.

Dlaczego warto mówić dziecku, że przyjmujemy jego uczucia i widzimy potrzeby?
W naszym przekonaniu to są momenty, kiedy pokazujemy dziecku, jak ważna jest dla nas relacja z nim. I choć czasem są sytuacje, kiedy spotykamy ograniczenia lub wybory, które mamy do dyspozycji, są wyborami, których nie lubimy, to i tak jako rodzice stawiamy na zaufanie, szczerość, branie pod uwagę, bezwarunkową akceptację.

Dodatkowo, kiedy mówimy o naszych uczuciach i potrzebach, które się dzieją tu i teraz, nie uruchamiamy spirali myśli prowadzących nas do złości: powinienem, muszę, trzeba. I oczywiście, w takim momencie być może uczuciem, o którym będziemy chcieli powiedzieć, będzie złość. Natomiast uczucie nazwane to uczucie, które przemija lub już przeminęło. Zaczyna znikać. A my wtedy możemy już być z naszymi potrzebami, dawać im uwagę i ważność.

Nawiązać kontakt
Na koniec pragniemy powiedzieć jeszcze kilka słów o tym, co mogłoby pomóc nawiązać kontakt z dzieckiem w takich sytuacjach. Czasem wśród praktyków PBP mówimy, że empatia czyni cuda. Tym cudem jest zwiększanie prawdopodobieństwa wzajemnego usłyszenia się i zobaczenia swoich potrzeb. Empatyczne słowa w kontakcie z dzieckiem mogłyby w tej sytuacji brzmieć następująco:

R: Kochanie, widzę, że nadal się bawisz, choć ja Cię proszę, żebyś się ubrał. Podejrzewam, że fajnie się tutaj bawicie, tak?

Na tak zadane pytanie dziecko mogłoby zareagować podnosząc wzrok na rodzica czy kiwając głową. Być może jednak zignorowałoby słowa rodzica. Rodzic jednak nie traktuje zachowania dziecka jako ataku przeciwko niemu, ale jako zaproszenie do dalszych prób. Rodzic mógłby kontynuować, dopytując:

R: Lubisz grać w tą grę, tak? To wygląda naprawdę na super zabawę.

Dziecko widzi wtedy, iż rodzic ma gotowość je naprawdę zobaczyć i wejść dziecięcy świat. Dajemy dziecku uwagę – i to nie słowami, lecz naszym podejściem, naszą intencją zwrócenia się ku temu, co w danym momencie ważne dla dziecka. Zwiększamy wówczas prawdopodobieństwo, iż ono zechce wejść w nasz, kiedy zaczniemy się nim dzielić. Być może dziecko wtedy coś do nas powie, na przykład:

D: Chciałbym zagrać z Tobą w domu w taką grę.

R: Chcesz i ze mną się pobawić? Świetnie. Jeśli ubierzesz się za 5 minut, będziemy mieli całe 2 godziny i 55 minut na zabawę w domu przed kolacją. Ruszamy?

To prawda, ze taki dialog z dzieckiem oparty na empatii zajmuje czas, którego czasem nie mamy w danym momencie, a czasami wmawiamy sobie, że nie mamy (aczkolwiek to odrębny temat).

A co z sytuacją, kiedy jednak nie mamy zasobów czy chęci na empatyczny kontakt z dzieckiem? Zawsze możemy wybrać empatyczny kontakt ze sobą i zacząć rozmowę od siebie.

W naszej sytuacji mogłoby to wyglądać tak, że po dwu-  czy trzykrotnym powtórzeniu “Proszę szykuj się do wyjścia”, zamiast posłużyć się szantażem “Jeśli nie… to…”, rodzic może powiedzieć o sobie.

R: Hej, Janek, dwukrotnie poprosiłem cię o szykowanie się do wyjścia, jestem mocno zmęczony i nie lubię tak czekać ubrany w przejściu, chcę być w domu i tam bawić się z Tobą, coś zjeść. Zależy mi na wyjściu ze szkoły w ciągu 5 minut. Proszę pożegnaj się z chłopakami i wychodzimy.

Przyjrzyjmy się naszym prośbom
Kiedy słyszysz słowa rodzica z naszej scenki: “zakończ zabawę i przyszykuj się do wyjścia”, jakie widzisz możliwości zrealizowania tej prośby? Kiedy wczuwamy się w rolę dziecka, nasza fantazja prowadzi nas do kilku przykładowych rozwiązań w głowie dziecka:

– Aha, to jeszcze 10 rundek i skończę grę z chłopakami.

– To się szykuję, to zacznę od wolniejszego biegania, tak pani robi z końmi jak kończą szybki trening, najpierw schładzają się.

– No chłopaki, mam jeszcze tylko 10-15 minut i już mnie nie ma. Tata się spieszy, widzicie.

– Lepiej nic nie będę mówił, to tata pomyśli, że jestem bardzo zajęty, lubi jak jestem skoncentrowany.

Często nie otrzymujemy tego, czego chcemy, gdyż nie jesteśmy dostatecznie konkretni w naszych prośbach. Oczywiście w sytuacjach powtarzalnych, takich jak wychodzenie ze szkoły, mamy pokusę, by liczyć na domyślność dziecka, na jego pamięć o tym, czego oczekiwaliście od niego na początku roku szkolnego. Niemniej jednak w międzyczasie mogło się wydarzyć mnóstwo rzeczy, które zmieniły obraz tej prośby. Raz przyszliście i spotkaliście mamę Kasi i odebraliście dziecko dopiero 20-minutowej po rozmowie w drzwiach. Innym razem byliście w tak dobrym nastroju i przypływie energii, że dołączyliście się do zabawy i wyszliście dopiero po półgodzinie, etc.

Konkluzja? Im częściej udaje się nam być w tu i teraz, z sytuacją taką, jaka jest, a nie z jaką chcielibyśmy być, tym łatwiej pozostaniemy w kontakcie ze sobą, poza złością i szantażem. Łatwiej nam będzie wówczas podejmować próby wejścia w kontakt z dzieckiem. Jak tam dotrzeć? Po pierwsze – podjąć decyzję, że chcemy tam być. A po drugie, praktykować mimo porażek.


Joanna Berendt i Magdalena Sendor
Trenerki, mediatorki i autorki książki "Dogadać się z dzieckiem. Coaching. Empatia. Rodzicielstwo", CoJaNaTo, Warszawa 2013 oraz internetowego kursu dla rodziców opartego na Porozumieniu bez Przemocy i podejściu coachingowym „Słowo ma znaczenie”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz