PLUSZOWY MIŚ

czwartek, 1 lipca 2021

Co mi mówi moja złość? Emilia Kulpa- Nowak

 

Klasyczna sytuacja: wchodzisz do domu, a oni znów się biją. Za chwilę ma przyjść ukochana ciocia i podobno czekają na nią. Nawet umawialiście się, że pomogą nakryć do stołu, tymczasem oni nie są w stanie dotrzymać umowy i w dodatku nie potrafią żyć w zgodzie. Biją się i rozwalają dom.

rzyczysz, że mają natychmiast się uspokoić, albo że urwiesz im zaraz ucho. Albo coś o tym, że już ich nigdy o nic nie poprosisz, albo że zawiedli, albo że masz ich dość i w tym roku wakacji nie będzie. Śmieszne?

Jak tak sobie siedzisz i czytasz, to pewnie trochę śmieszne, ale w sumie – jakieś tragiczne albo smutne. Krzywdzące? Niesprawiedliwe? Na wyrost? Jest w złości parę elementów, które mówią. Mówią w sposób obezwładniający i trudny, ale tym bardziej widać, jak ważne to są rzeczy. Wsłuchajmy się w przekaz złości. Co się dzieje?

1. Mama czeka na przyjazd cioci – pewnie jest trochę podenerwowana, bo chciałaby, żeby wszystko było O.K. Żeby dom był posprzątany, bo wiadomo przecież, że ciocia oceni porządek. Żeby kolacja była smaczna, bo ciocia nieźle gotuje. No i żeby atmosfera była miła, bo ciocia pójdzie potem do innych cioć i kto wie, co tam powie?

2. Dzieci się biją – może też się trochę denerwują, a może są niecierpliwe, chciałyby, żeby to było już? A może ten przyjazd wydaje im się bardzo odległy i zajęły się swoimi ważnymi sprawami: on mi zabrał piórnik! ona jest głupia! on jest małpą! ona zaczęła!

W zasadzie to wszystko, choć pewnie złość powie więcej. Gdy mama krzyczy, to przechodzi w tryb „walcz lub uciekaj”, przestaje logicznie myśleć, jej mózg gadzi przejmuje dowodzenie, no i walczy. Dzieci przechodzą w fazę zamrożenia, w stresie niczego nie przyswajają, więc i tak nie usłyszą tego, o co mamie chodzi. Nie mają szansy usłyszeć, że chodzi o pomoc, współpracę, granie do jednej bramki tuż przed stresującym przyjazdem cioci czy o porządek w domu. Za to boją się, czują niepokój i może również wpadają w złość. Więc spirala się nakręca. Uczą się też, że krzyk przynosi chwilową ulgę, ale nie chcemy przecież tej ulgi, bo jest ona zwodnicza. I przy okazji zawodna.

Złość mówi więc o tym, czego w tej chwili mamie brakuje: że brakuje jej współpracy, spokoju albo pewności, że ciocia zaakceptuje mamę, jej dzieci, dom i okaże jej miłość, będą mogły wspólnie świętować spotkanie, w radości i spokoju. Mówi też o tym, że mama zaczęła myśleć o swoich dzieciach i sytuacji w sposób: „to ich wina”, „oni nigdy”, „że też nie można na nich polegać”, „powinni mi teraz pomóc”, „przecież tyle razy prosiłam” – to są myśli-zapalniki, które powodują złość.

Mama nie potrafiła zobaczyć tej sytuacji takiej, jaką była: „wracam do domu, dzieci się biją”, tylko dorobiła do niej oceny i interpretacje, które oddaliły ją od faktycznych potrzeb, od tego, jakie życie płynęło w niej i jej dzieciach, a podsunęły proste (choć niestety mało skuteczne) rozwiązanie: złość. Mówi też o tym, że mamie brakuje paliwa i oleju. Jedzie na oparach i zaraz zatrze silnik. Może jest zestresowana, może przemęczona, niewyspana? Mama potrzebuje zadbać o siebie i złość jej o tym przypomina. Może wystarczy kąpiel z bąbelkami, a może trzeba wyjechać lub nawet pójść na sesję terapeutyczną? Złość mówi mamie, żeby zajrzała do siebie, popatrzyła, co tam u niej słychać, jak się ma i co pomoże jej o siebie zadbać.

Złość mówi jeszcze o tym, że może jakieś inne relacje są zaniedbane i wołają o pomoc. Może ma ostatnio mało bliskości z mężem, a może z przyjaciółką się trochę rozmijają. A może ze swoją mamą poprztykały się o coś głupiego albo o to, co zawsze?

Czasami jest tak, że z kimś się zaczynamy rozmijać i jeśli ta relacja jest dla nas ważna, to racjonalizujemy, że tak czasami bywa, że nie ma się co przejmować, że przecież czasem drogi się rozchodzą, a tymczasem w środku to boli, rani, może przynosi wstyd, może smutek lub kolejną warstwę złości.

Złość może też przed czymś chronić, dbać o coś. Zwykle to stare, zatarte mechanizmy i przestały się sprawdzać, ale jednak jest tam coś z troski – może dba o nasze terytorium, a może o harmonię w życiu, a może o wspólnotę z ludźmi.

 

Program naprawczy

 

Przywitajmy złość z szacunkiem i tkliwością. Może mówić nam, przypominać o naprawdę ważnych rzeczach i warto zatrzymać się i zastanowić, co takiego dzieje się w nas – czego nam brakuje, co krzywdzącego myślimy o naszych dzieciach, mężach, mamach, przyjaciółkach, jakie myśli nas zatruwają, zamiast nas wzbogacać.

W przeciwdziałaniu złości często pomaga program naprawczy złożony z 4 kroków:

1. Napełniaj się poczuciem spełnienia, wsparcia, wysłuchania. Możesz to robić z jedną przyjaciółką „od napełniania” lub np. w grupach empatycznych, praktykujących Porozumienie bez Przemocy (NVC).

2. Zadbaj o bliskie relacje – aby wszystko było wypowiedziane i by bliskość była prawdziwa. Zaspokoi to twoje potrzeby życia we wspólnocie z ludźmi i akceptacji, miłości bezwarunkowej, a to daje duży zapas paliwa.

3. Zrób coś tylko dla siebie. Tak, wiem, że mama ma za zadanie dawać swoim dzieciom, dbać o dom, robić zakupy, sprzątać, gotować, pracować, być niezależną i zadowalać swojego męża. I nawet wiem, że to takie egoistyczne. Jednak dbanie o siebie, sprawianie sobie przyjemności to podstawa, to daje możliwość zadbania o pozostałe sfery i obowiązki mamy.

4. Popracuj nad swoim obrazem otaczającego cię świata. Spróbuj dostrzec odrobinki dobra. Zamiast myśleć, że dzieci są rozwydrzone i cię nie słuchają, pomyśl, że szukają zabawy, że to tylko dzieci, że są autentyczne albo że kreatywnie się bawią. Pomaga w tym praktykowanie wdzięczności – dostrzeganie najdrobniejszych oznak dobra także w tym, co trudne i co wydaje się złe. Szklanka sama nie stanie się do połowy pełna – to ty ją możesz taką zobaczyć. I jak każda umiejętność, także i ta wymaga wprawy.

Więc ja zacznę: jestem wdzięczna za to, że w sobotę przyszła do mnie złość, bo pokazała mi, że w pewnej relacji mam braki do nadgonienia. Zadzwonię do tej osoby i porozmawiam z nią. Hmm… gdzie jest mój telefon?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz