Marshall Rosenberg uważał, że źródłem życiowej energii dla każdej istoty ludzkiej są potrzeby. Uniwersalne dla wszystkich ludzi na naszej planecie. Tryska nimi naprawdę każda żywa istota, mała i duża. Ta energia życia wspólna jest nam wszystkim.
Kiedy tylko kierujemy swoją uważność na siebie, a więc na nasze potrzeby, zauważamy, jak bardzo jesteśmy połączeni z innymi ludźmi. Tylko i wyłącznie w relacji z drugim człowiekiem możemy "stać się" ludźmi! Jak wiele więc zależy od tych pierwotnych relacji w systemie rodzinnym, następnie przedszkolnym, potem szkolnym. W tak ważnych dla człowieka systemach tworzy się nasza tożsamość. Ja. Czyli kto? Kim jestem? Czym jest dla mnie świat?
Nadchodzi czas oczekiwania na Boże Narodzenie. Dla wielu dorosłych oznacza to czas spotkań z rodziną, czas obrządków religijnych. Dla wielu jest to czas zwolnienia. Przyjrzenia się sobie i zatrzymania w prawdzie o sobie. Dla mnie to właśnie taki czas. Kim dziś jestem, co sprawia,że kocham życie. Co sprawia, że lecą mi łzy? Komu dałam życie. A jeśli dałam , to co daje mi prawo ingerować w to życie? Jeśli nie ingerować, to jak wspierać? Wspierać, czy podążać? Podążać. Za tym co we mnie żywe..i za tym, co żywe w moich dzieciach... Ale żeby zobaczyć to drugie, chcę być uważna na siebie. Ciągle i wciąż. I nawet, kiedy całe społeczeństwo zakorzenione w katolickiej kulturze nietolerancji egoizmu, usilnie krytykuje życie w drodze "ku sobie", to dziś już wiem, że najważniejsze jest to, co ja wiem o sobie, a nie to ,co mówią inni ( o mnie )... Od lat odświeżam więc własne neurony lustrzane, aby z dziecięcą mocą otoczyły mnie wrażliwością i uważnością na siebie, którą kiedyś zapewne po prostu miałam, miałam z racji narodzin na tym świecie, a które zaszły "bielmem" w systemach uspołeczniających , dalece odbiegających od wspierającego kontaktu z własnym "ja"..
I im bliżej siebie jestem każdego ranka, w każdej chwili życia, im bardziej stoję dwiema nogami w kontakcie ze swoja życiową energią (potrzebą), tym bardziej czuję wsparcie ziemi i tym bardziej chcę żyć i cieszyć się życiem. Tym bardziej czerpią z niej moje dzieci, tym więcej dają mi wówczas z samej chęci dawania a nie z obowiązku i tym bardziej gromadzę ją w sobie, aby ponownie brali inni..
To niesamowite naczynia połączone. Im mi lepiej samej z sobą , w świadomości swoich zaspokojonych i niezaspokojonych potrzeb, tym mniej oceniam, porównuję, krytykuję, przepycham, wnioskuję, a tym więcej rozmawiam, opowiadam, pomagam, otrzymuję, wspieram, jestem, oddycham, żyję....i tym bardziej ludzie wokół mnie żyją...Mali i duzi...
Z pozdrowieniami dla moich bliskich. Żyjcie. Bo właśnie życie będziemy niedługo świętować. Ja na pewno.
Agnieszka Satalecka - dyrektor Pluszowego Misia i Akademii Rosenberga, nauczyciel, pedagog, mediator
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz